Z PAMIĘTNIKA ROCKOWEGO PIERNIKA
Dziś przypada kolejna rocznica Czerwca 1956. Znów różne środowiska będą osobno świętować i kłócić się, czyje „obchody” są ważniejsze. Przypomina to sytuację sprzed pół roku, gdy obchody setnej rocznicy wybuchu Powstania Wielkopolskiego zamiast łączyć podzieliły, a imprezy im towarzyszące nie zapisały się na trwałe czymś wyjątkowym w pamięci Poznaniaków.
Muzyka, jako artystyczna forma przekazu nie daje się zmierzyć żadnym, nawet najbardziej precyzyjnym instrumentem pomiarowym. Jako arbiter elegantiarum pozwolę sobie jednak „zmierzyć” koncerty, jakie zorganizowali wielkopolscy włodarze Wojewoda Zbigniew Hoffmann i Marszałek Marek Woźniak. Te koncerty jednoznacznie zostały odebrane przez słuchaczy i recenzentów jako ważne ze wskazaniem na te, które dla nas przygotował wojewoda. O koncercie na poznańskim stadionie miejskim dającym zarobić aż 7 milionów warszawskim chałturnikom z żenującą niską frekwencją nie będę się rozpisywał, pozostawiając zasłoną milczenia. Nie przypadkowa była zapowiedź prowadzącego koncert (nota bene Wielkopolanina z Krotoszyna), że zaprasza na scenę marszałka… województwa mazowieckiego. Ten bowiem dał im zarobić co najmniej po 100. 000 zł za zaśpiewanie jednej piosenki, nie pieśni na jakie czekaliśmy w tak ważnym przecież koncercie!
Jako syn Powstańca Wielkopolskiego (Jana Wodniczaka 2.06.1891 – 27.01.1977) staram się być na wszelkich uroczystościach związanych z Obchodami 100-lecia wybuchu Powstania Wielkopolskiego. A że jest ich dużo, to i jestem bywalcem raz w roli dygnitarza (bywam zapraszany), innym razem w roli dziennikarza (sam się wpraszam). Nie odnotowałem jednak koncertu jaki „zafundował” nam marszałek: był z góry zaplanowaną chałturą dla Warszawiaków, którzy przeliczali każdy dźwięk na mamonę i zarobili, bagatela tylko 7 milionów złotych!
Wielkopolanie śpiewają dla Niepodległej
Dzień później wojewoda Zbigniew Hoffmann przygotował poznańskie śpiewanie na Rynku – i to było właściwe i godne uczczenie tych, którzy wywalczyli nam wolność. Wielkopolanie śpiewają Niepodległej to koncert ze wszech miar patriotyczny, chociaż z popowym i rockowym przekazem. Zachwycił wszystkich i dramaturgią i przestrzenną projekcją, a także właściwą warstwą semantyczną. Wspólnota poznańska i wielkopolska pokazała swoją solidarność w akcji Śpiewajmy razem. W potoku słów staraliśmy się znaleźć właściwe treści. Wykazaliśmy się jako społeczeństwo obywatelskie atencją do wyrażania naszych postaw. Polifonia gatunków zaskakiwała, bo też i wyjątkowi wykonawcy prezentowali różne konwencje stylistyczne. Taką różnorodność zaprezentowali m.in. Kasia Cerekwicka, Ray Wilson, Jacek Kowalski, Grzegorz Kupczyk, Rafał Brzozowski oraz grupa Luxtorpeda z mocnym przesłaniem WIARA, SIŁA, MĘSTWO TO NASZE ZWYCIĘSTWO. Dopełnieniem muzycznej całości w dur i moll był Poznański Chór Chłopięcy p/d Jacka Sykulskiego.
Na specjalnych telebimach przedstawiano materiały historyczne o tematyce Powstania Wielkopolskiego (plakaty, kopie rozkazów, cytaty ze wspomnień powstańców). Pojawiło się blisko 1000 harcerzy, byli ułani, członkowie grup rekonstrukcyjnych. Ten koncert w sposób właściwy uczcił 100 lecie wybuchu Powstania Wielkopolskiego. Widowisko powstało we współpracy z PTV3 Poznań, Muzeum Powstania Wielkopolskiego i firmą Enea.
Toast za zwycięstwo
Nie inaczej było 10 stycznia br. w Auli Artis, gdzie młodzi, ambitni organizatorzy przygotowali Toast za zwycięstwo. Wrażenia po koncercie są i wiarygodne i emocjonalne, a jeśli do tego nasycone tym, co przed chwilą się zadziało w sferze odczuwania doznań ulotnych, które jednak pozostają przez dłużej we mnie. W drugiej części po „parlandyście”, niby raperze Krzychu, koncert stał się wybitnie rockowy mając na uwadze, kto stanął przed salą szczelnie wypełnioną fanami Luxtorpedy. Robert Friedrich potwierdził swą klasę frontmana świetnie nawiązując kontakt ze zdecydowanie młodzieżową publicznością. Dykteryjki, dowcipy czy dopowiedzenia były istotnym elementem przybliżającym mniej obeznanym w dyskografii zespołu kanwę powstawania kultowych hitów. Bezpośredni, szczery, w wybornej dyspozycji wokalnej. Bez żadnych znamion gwiazdorstwa. To wypływa z jego natury. No i przede wszystkim sam koncert. Znakomite współbrzmienie z iście stworzonym melanżu do takiego, dynamicznego grania i wielką formą wokalną Roberta (rola Hansa polegała na bezładnym dośpiewywaniu refrenów) jaką wykazał w takich utworach jak Za wolność, Wilki dwa, Tajne znaki, Autystyczny. Nie zabrakło oczywiście i rockowych ballad (Pusta studnia, Nieobecny, Siódme), co wspaniale uzupełniło taki, a nie inny pełen dramaturgii przekaz. Zabrzmiały ulubione utwory, które fani śpiewali razem z zespołem, znając teksty na pamięć. Taka gra emocji i poziom jakie wzbudza zespół taka mieszanka koncertowa energia są identyczne przy występach Luxtorpedy. Kto nie był na koncercie niech żałuje, że nie wkroczył w ten niezapomniany świat prawdziwego, ostrego, gitarowego grania. Wielu młodych słucha muzyki na stojąco – w odróżnieniu ode mnie, który czuje tę konwencję muzyczną od pół wieku i teraz przekazuje swoje wrażenia w felietonach Z pamiętnika rockowego piernika. W uzupełnieniu podam, że Luxtorpedę tworzą następujący muzycy: Robert Friedrich ,Tomasz Krzyżaniak, Robert Drążek, Krzysztof Kmiecik oraz Hans.
Muzyka Polska dla Zwycięstwa
Wojewoda Wielkopolski Zbigniew Hoffmann zaprosił na koncert Muzyka Polska dla Zwycięstwa, organizowany przez Fundację Zakłady Kórnickie i TVP3 Poznań. Koncert zespołu Trio Andrzeja Jagodzińskiego oraz Agnieszki Wilczyńskiej Henryka Miśkiewicza, którym towarzyszyła Orkiestra Collegium F pod dyrekcją Marcina Sompolińskiego, przygotowany został z okazji 100. rocznicy zawarcia rozejmu w Trewirze i wieńczy rok stulecia Powstania Wielkopolskiego.
Muzyka Polska dla Zwycięstwa to transkrypcje polskiej muzyki ludowej na jazzowo. Tematy ludowe z tradycyjnymi rytmami polskimi (kujawiak, mazurek, oberek, zbójnicki) przedstawiano jako rozbudowane utwory, zawierające elementy charakterystyczne zarówno dla jazzu, jak i muzyki poważnej. Poprzednie projekty tria wykorzystywały oryginalne kompozycje klasyczne Fryderyka Chopina, Ludwika van Beethovena jako tematy do improwizacji jazzowej.
Była to ze wszech miar udana próba wyrażenia poprzez muzykę jazzową energii i doświadczeń związanych z przekładaniem wielowartościowych dźwięków płynących niczym kaskady raz powolne, innymi razy zaś pełne chromatycznego tempa, stosujące rytmiczne moduły z nieobliczalnymi sekwencjami w dur i moll. Dawało się wyczuć smutek połączony z radością, nadzieją, zaś strach czy tęsknota przedstawione były w poszczególnych utworach w taki sposób, aby rozpościerały się w klimatach niekiedy metafizycznych. Specjalnie napisane zostały do tego projektu, w którym dominowały charakterystyczne dla muzyki fussion zrytmizowane zasady przeciwieństw. Rytm 4/4 w poszczególnych frazach muzycy zmieniali przyspieszając nawet do 12/8 i nie sprawiało to wybitnym instrumentalistom problemów motorycznych. Taka gra emocji i energii przypominała mi najlepsze czasy jakie spędziłem w Warszawie podczas festiwali Jazz Jamboree czy we Wrocławiu, gdzie odbywały się maratony jazzowe z serii Jazz nad Odrą. Minęło kilka dekad, a jazz w wybornej postaci wraca do Poznania – kolebki muzyki swingowej, tutaj przecież 90 lat temu podczas pierwszej Wystawy PEWUKA wystąpił zespól Katarasińskiego.
Krzysztof Wodniczak