Fot. Marianna Ćwiąkała

20 lutego w Domu Tramwajarza prowadzonym przez Fundację Pana Gara odbył się koncert zespołu przedstawiającego się jako Kasia S.P. Project, w którego składzie znaleźli się: Katarzyna Schmidt-Przeździecka (instrumenty basowe), Rafał Sarnecki (gitara), Wojtek Braszak (instrumenty dęte), Mikołaj Suchanek (klawisze) oraz Jakub Szwarc (perkusja).

Inicjatorką projektu jest właśnie Kasia, obecnie studentka Akademii Muzycznej w Poznaniu im. I. J. Paderewskiego. Laureatka m.in. nagrody specjalnej „Największy Talent Festiwalu” w konkursie Tarnów Jazz Contest, I nagrody w ramach XV Novum Jazz Festival w konkursie „Nowa Nadzieja Jazzu”. Aktywnie działa na różnych scenach muzycznych, nie tylko jazzowych, ale też popowych i rockowych. Z uwagi na swoje zainteresowania aranżacją i kompozycją, przygotowała autorski materiał, który wraz z zespołem zaprezentowała przedpremierowo publiczności zgromadzonej w Panu Garze. Jak wspomniała, prezentacja ta miała na celu jeszcze lepsze przygotowanie się do nagrania materiału w studio. Kompozycje przywodzą na myśl zimową atmosferę, z tego też względu utworom na planowany album zostały nadane zimowe nazwy.

Koncert rozpoczął się dość nieśmiało utworem „Snowy Road”, który powstał w wyniku inspiracji muzyką Roberta Glaspera, będącego jednym z jej ulubionych twórców za czasów licealnych. W drugiej kolejności zespół zaprezentował utwór o uroczej nazwie „Lodofoki”. Gdy Wojtek Braszak zagrał solo na saksofonie, naprawdę można było przez chwilę skontaktować się z walczącym o życie pingwinem na Antarktydzie. Choć rozpływający się lodowiec był powodem wielu emocji, dzięki grze całego zespołu ostatecznie pingwin został uratowany. Ciekawe, czy pozostali słuchacze również wyobrazili go sobie płynącego na krze, na tle błogiej zimowej scenerii. Ten malowniczy odbiór okazuje się nie być przypadkiem, bowiem kompozytorka utworu Kasia Schmidt-Przeździecka, przed wstąpieniem na drogę muzyczną myślała o wybraniu się na ASP. Jak sama mówi „obrazowe łączenie muzyki i w ogóle kolorów jakie ma muzyka, to jest dla mnie coś bardzo bliskiego”.

Kolejny utwór „Wavering” zapowiedziany został jako „nie mogłam się zdecydować, co tutaj będzie się dziać”, jednak wbrew wszelkim obawom, każda część utworu, choć różnorodna i pełna zmian rytmicznych miała swój czas i była właściwie wyeksponowana. Delikatny groove dał dużo przestrzeni na gitarową inwencję twórczą Rafała Sarneckiego, który po chwili przerodził się w nieco bardziej rockowy styl. Ciekawostką może być informacja, że zarówno Kasia jak i Rafał mają w korzeniach swoich zainteresowań muzycznych właśnie rocka, co może być jednym z elementów ich wspólnego muzycznego porozumienia.

Okazuje się, że ich znajomość rozpoczęła się podczas warsztatów jazzowych w Chodzieży, gdzie Kasia była częstą bywalczynią, a Rafał wykładowcą. To dzięki tym spotkaniom miał szansę przyjrzeć się jej umiejętnościom i stylowi pracy, które uznał za wartościowe. Oprócz docenienia walorów muzycznych szczególnie docenia jej pracowitość, zorganizowanie, odpowiedzialność i zaangażowanie.

Kasia gra w dość wirtuozerski sposób, słychać ogrom pracy, który poświęciła na to, żeby dobrze znać gryf kontrabasu i naprawdę wyrażać się grając melodie, w różnych pozycjach, w taki bardzo błyskotliwy sposób. To naprawdę robi wrażenie. Gdy zaprosiła mnie do projektu wiedziałem, że naprawdę warto się w to zaangażować – mówi Rafał Sarnecki.

Tę pasję i zaangażowanie, można było zauważyć również na scenie podczas koncertu. Widać, że Kasia bardzo dobrze czuła się z kontrabasem. Stabilny chwyt gryfu, pewne szarpanie strun, a także werwa i wielka pasja do gry wyraźnie zaznaczyły jej temperament, choć nie zabrakło w nim też wrażliwości. Tego wieczoru Kasia zagrała na trzech instrumentach: kontrabasie, gitarze basowej i gitarze typu fretless (bezprogowa).

W ambitnym repertuarze koncertowym, oprócz żywych i rytmicznych taktów, pojawiła się także ballada. „Polar Sunrise”, to utwór o przepięknym temacie, który swoje piękno zawdzięcza nie tylko samej melodii, ale także formie prezentacji. Tę rolę przejął ponownie Wojtek Braszak, tym razem z wykorzystaniem klarnetu basowego. Ujęła mnie wówczas jego wrażliwość, kreatywność i umiejętność przekazania emocji. Głęboka barwa instrumentu podkreślona była pięknymi dźwiękami klawiszy o barwie fortepianowej (Mikołaj Suchanek). Sama ballada dzięki grze znakomitych muzyków, dała wrażenie jakby lekkiego, świeżo opadającego śnieżnego puszku, wprowadzając w stan przyjemnej relaksacji.

Ten projekt zaskakuje mnie od samego początku, ponieważ Kasia wszystko anonsuje w dość pesymistycznych barwach, kiedy pisze utwory i przynosi je na próbę, po czym okazuje się, że przynosi absolutne klejnoty. I wystarczy je tylko zagrać, tak jak są napisane. Choć oczywiście każdy z nas dodaje coś więcej do tego co ona przynosi. Ja jestem w absolutnym szoku, to jest w sumie dzisiaj nasze czwarte granie razem z tym materiałem – powiedział Mikołaj Suchanek po koncercie.

Jednym ze wspomnianych klejnotów, który zabrzmiał tego wieczoru był utwór „Gavia Arctica”. Tytuł nawiązuje do wodnych, nurkujących głęboko ptaków. Wsłuchując się w kolejne obrazowe dzieło przyszło mi tylko jedno na myśl: naprawdę atrakcyjne życie mają te zwierzęta w podwodnym świecie. Natomiast utwór „Wet Ground” rozgrzał ten arktyczny świat do czerwoności. Rozpoczął się solówką perkusisty Kuby Szwarca, a jego gra charakteryzowała się dużą swobodą. Ten człowiek grał tak, jakby wolny był od wszelkich barier, jakby nic go nie ograniczało, co myślę w efekcie dolało oliwy do ognia w grze pozostałych muzyków. Szczególnie, że utwór ten utrzymany był w stylistyce funk’owej.

Tutaj intrygującym elementem był również duet Kasi z Rafałem Sarneckim. Choć grali osobne partie, można rzec wręcz solowe, doskonale się uzupełniali. Były to partie bardzo bogate melodycznie i rytmicznie, dlatego tym bardziej ta współpraca była godna podziwu. Utwór doprawiony był dynamiczną, świetną solówką Wojtka Braszaka. Myślę, że lodowce szybko by się skruszyły.

Choć prezentowany repertuar był autorskim materiałem Katarzyny Schmidt-Przeździeckiej, był jeden wyjątek: bardzo odważna aranżacja standardu „Summertime”. Zaskakująca odmiana była wynikiem istotnych zabiegów stylistycznych i artykulacyjnych. Głównie ze względu na zmianę metrum, a także poprzez nadanie tematowi całkowicie innego charakteru, w którym wyczuć można było elementy muzyki popowej czy klubowej. W związku z tym, z każdą kolejną nutą, robiło się coraz intensywniej. Choć nikt nie spodziewałby się tego po „Summertime”, nasuwa się powiedzenie: „nikt nie prosił, wszyscy potrzebowali”.

Prezentacja autorskiego materiału zakończyła się utworem „Outline”, który podkreślił zimową aurę całego zbliżającego się albumu. Przyjemnie rozpływający się metaforyczny śnieg ubarwiony był precyzyjną solówką Kasi, podkreślającą kto tutaj jest liderem.

Mimo wielu różnorodności i krótkiego stażu wspólnej gry, zespół podczas koncertu w Pan Garze zabrzmiał bardzo spójnie. Szczególnie ważne jest to odnotowania z tego względu, że zespół nie miał zbyt wiele czasu na wspólne „ogranie” materiału. To potwierdza tylko, że muzycy są bardzo świadomi i profesjonalni, a przy tym nie tracą swojej wrażliwości muzycznej. Autentyczność muzyczna i profesjonalizm, przepiękne kompozycje, różnobarwne rozwiązania przypominające muzyczną podróż przez arktyczne światy (choć z dużą ilością słońca) sprawiły, że publiczność była chętna wysłuchać jeszcze bisu.

Wszystko było podporządkowane muzyce, bez popisu indywidualnych umiejętności co bardzo mi się podobało. Pojawiły się te wszystkie elementy, które w muzyce powinny się pojawić, a więc melodia, harmonia, dynamika, od piana aż po energetyczne forte, chociażby jak w tym utworze funkowym, zresztą też o złożonym metrum, co było bardzo ciekawe. Kasia jest niezwykle biegłą basistką, która sobie doskonale radzi zarówno na gitarze basowej jak i kontrabasie, a szczególnie podoba mi się jej ton na fretlessie. Krótko mówiąc, instrumenty basowe nie przeszkadzają jej w życiu i grze. Bardzo świetnie sobie radzi. To samo można zresztą powiedzieć o reszcie zespołu, który jest naprawdę bardzo dobry – zauważył profesor Akademii Muzycznej w Poznaniu, Zbigniew Wrombel.

Skupiając się jednak na kompozytorce autorskiego albumu i liderce, Rafał Sarnecki na pytanie, czy sądzi, że Kasia jest obiecującym zjawiskiem dla sceny jazzowej odpowiedział bez zastanowienia: „Oj, tak, tak, nie mam wątpliwości”. Myślę, że nie potrzeba więcej słów by zachęcić czytelników do przyglądania się karierze Kasi Schmidt-Przeździeckiej i jej zespołu, który właśnie wkroczył do studia. Szacuje się, że płyta prezentująca „Kasia S.P. Project” ukaże się w sezonie zimowym 2023/2024.

Marianna Ćwiąkała