Czas stanął na zegarze
nie wybija godzin
minuty zatrzymały niepokoje
sekundy przygasły
Szumne dni krętą ścieżką biegną
we wnętrzu
ile jeszcze klęsk trzeba przenieść które
złowrogi powiew przywiał
Wszystko spiętrza się unosi i przeczy
płonie fala skłębiona w ciemnym
strumieniu przeczuć
Nie pytam i czoła nie unoszę
zbuntowana – splatam dłonie
czekam na wieść podobną
do gorącej łuny
Dzwoni nadzieja kolorem błękitu
wśród cieni pełzających czarno
trudno rozsunąć złowieszczą kotarę
ciężko więzić zbuntowane słowa
Przetrwać – po co i dla kogo ?
Śpiewać radośnie – o kim i komu ?
W rdzawym zachodzie słońca
strzaskane życia posągi
Spersonalizowany byt…
Jolanta Szkudlarek „Lilia”