Ściętą wczoraj wieczorem w ogrodzie „Czarną Różę”,

poniósł jesienny wiatr poprzez zamglone podwórze.

Historia, tak zagadkowa, że na jaw nie wyjdzie już,

nie wiem, czy zbrakło szczęścia, czy też kilku słów?

Miłość, której tak pragnąłem,  już się chyba nie ziści,

żal mi tej Róży i opadniętych, żółtych, jesiennych liści…

Dwa piękne wspomnienia: jedno małe i jedno duże,

zachowam z uśmiechem na życia niepogody i burze.

I pójdę sam przez jesienny ogród w liściach po kolana.

Czy poczekasz na mnie przy końcu Alei Róż, Kochana?

 

Karol Górski