Księżyc w pełni
odbił się jak piłka
plażowa
od dachu Kaskady
i zawisł nieruchomo
nad granatem jeziora.
Wziął za rękę
dziewczynę z baru
i poprowadził.
Opromienił ją.
Zaczarował.
Przybrał ją w aureolę
Jej Śmiechu,
Jej Młodości,
Jej Uroku.
Pytam siebie,
co jaśniej świeci:
Może ten księżyc?
A może odbicie świateł
w wodzie o północy?
Ależ nie – Jej Oczy!
Pośrodku czarnej nocy…
Karol Górski