Zawsze, kiedy zrywam spływające kaskadą wiśnie,

w gęstwinie liści z bijącym sercem o Tobie myślę.

Zachłannymi garściami zrywam dojrzałe już owoce,

tak miłośnie nabrzmiewały one przez ostatnie noce.

Leśmianowi ich sok, jak krew, spływałby po palcach,

ja zanurzony w liściach, nie zatańczę upojnego walca.

Nie uda mi się erotyk jak w „chruśniaku malinowym”,

choć gorąc ta sama, i tętno w tym gąszczu wiśniowym.

Już koszyk czubaty, już zrywam ostatnie czerwone kiście,

jeszcze przez chwilę rozgorączkowany o Tobie pomyślę.

Lubię czereśnie, lubię wiśnie, ich smak wkrótce przeminie,

ale na Boga, to przez Ciebie uwielbiam tylko „brzoskwinie”.

 

Karol Górski