Każda kontynuacja oferty muzycznej jest oczekiwana nie tylko przez tych, którzy jej kibicują od lat i są stałymi uczestnikami koncertowych muzykaliów, lecz także przez nowych oczekujących w sobie uszanowania muzycznych wspomnień.

Fot. Hieronim Dymalski

Od dwudziestu lat organizowane są w Poznaniu na dziedzińcu Urzędu Miasta Poznania imprezy tematyczne mające na celu zabawowy i edukacyjny charakter, przybliżając lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte. Sprowadzają się one do wspólnego mianownika – repertuar Elvisa Presleya. Tym razem organizatorzy, korzystając z grantu samorządu zaprosili zespół The Kings Frieds. Koncert, na który wstęp był bezpłatny, zdominowali seniorzy, bo oni otrzymali imienne zaproszenia jakie były w Tytce Seniora.

Fot. Hieronim Dymalski

Zapewne nie zapamiętałem wszystkiego, co było prezentowane z estrady. Oto, co zostało mi w pamięci: Intro „Also sprach Zaratustra” (Strauss), „Blue suede shoes” (Carl Perkins), „Trouble” (Leiber-Stoller), „Jailhouse Rock” (Leiber-Stoller), „All shook up” (Blackwell-Presley), „See see Rider” (arr. Presley), „It’s now or never” (Schroeder/Gold), „Guitar man” (J. Hubbard), „Suspicious minds” (Mark James), „Unchained melody” (North/Zaret) z repertuaru The Righteous Brothers, „My way” (Paul Anka/Reveaux/Claude François), „Always on my mind” (Carson/James/Christopher), „You don’t have to say you love me” (Wickham/Napier-Bell/Donaggio/Pallavicini) z repertuaru Dusty Springfield, „Great balls of fire” (Otis Blackwell/Jack Hammer) z repertuaru Jerry’ego Lee Lewisa, „Return to sender” (Otis Blackwell/Winfield Scott), „Runaway” (James Samuel lii Harris/Janet Damita Joe Jackson/Terry Lewis) z repertuaru Del’a Shannona, „Johnny B. Goode” (Chuck Berry), „Viva Las Vegas” (Doc Pomus/Mort Shuman). Te utwory były na 100 procent.

Fot. Hieronim Dymalski

Muzycy Piotra Skowrońskiego stawiają przede wszystkim na brzmienie zespołowe. Tej idei podporządkowali całkowicie program blisko dwugodzinnego koncertu, w którym nie było słabego punktu. Od pierwszego intra do ostatniego finałowego akordu inżynieria muzyczna nabierała właściwego tempa, a wokalista dwoił się i troił, aby jak najwierniej odtwarzać repertuar oczekiwany przez melomanów. Cała maszyneria nabierała szaleńczego tempa i mogliśmy się przekonać, że muzycy rozumieją się doskonale z wokalistą, a on sam jest w wyśmienitej formie wokalnej. Jego technika wokalna – bez jakichkolwiek ograniczeń – jest na wskroś uniwersalna. W trakcie koncertu „zaiskrzyło” wielokrotnie, szczególnie, kiedy zabrzmiały kultowe utwory wymienione wcześniej. Doprowadzało to publikę do frenetycznych oklasków i szaleńczej owacji. Nie obyło się bez realizacji hasła Młynarskiego „Fruwa Twoja marynara” i tańców twista, rock and rolla czy madisona. Wśród tłumnie zebranych fanek i fanów przeważali miłośnicy repertuaru spopularyzowanego w latach 60-tych. Jednak na widowni byli także młodsi, dla których te przeboje były odkryciem.

Krzysztof Wodniczak