Echo śpiewa wśród gór nieprzeniknionych

niesie głos rozpylony

wyrywa z niebios niepojęty rdzeń

zaspokaja głód duszy i ciała

 

Patrzy w oblicze ślepe strasznej jasnocie

skrawkiem – migocze i zanika

na jawie i we śnie

oszołomione zagłusza obraz

z wieczności jedną chwilą powraca

 

Wyzwolone bije w tryumfu dzwon

wysoko hen ponad ziemią

przestrzeń gra dysonans serenady

słońce uśmiechnięte purpurą świeci

 

Ponad szczytami mleczne opary mgły

szybuje dźwięk w kopule nieba

niczym ptak…

Jolanta Szkudlarek „Lilia”