Od poranka do nocy – bez przerwy
czas zawodzi i stęka
pomrukuje bezwstydnie
Cień po ścianach rysuje obrazy
z pękiem pytań na raz
gdzie jesteś…?
w zapadłej dolinie
o duszę z diabłem grasz w kości
Serce przerażone cichnie przez chwilę
słowa w gardle grzęzną
fakt tonami w rozpacz uderza
Kształt twój mgli i wietrzeje
w rozsuwanej dali muska niknąc
pożegnanie dłoni – od dłoni powietrze
Jolanta Szkudlarek „Lilia”