wsącza się cicho w krajobraz o poranku

gdy milknie ptasi zaśpiew z lata końcem

na szprosach złotawo drży przy śniadaniu

kawy blady opar w porannym słońcu

jesteś ze mną wchodząc łatwo w myśli tok

i jak mgłę snujesz między wątki przeszłość

a słowami niczym narkotyczny grog

zaklinam naszą jesień by nie odeszła

dziarsko towarzyszą nam tej jesieni

świty rażone zorzą tonące w tiulach

nagłe zmierzchy zawstydzone czerwienią

gdy chytrze całując w ramionach mnie tulisz

Zofia Szydzik

Elbląg, wrzesień 2014