RARYTASY Z ZAKURZONEJ GRAJĄCEJ SZAFY
Mike Oldfield to
artysta wyjątkowy. O tym chyba nie trzeba nikomu przypominać. Pod koniec
stycznia tego roku, a więc ledwie kilkanaście dni temu, Oldfield wydał album
zatytułowany „Return To Ommadawn”, który w kompozytorskim zamyśle Oldfielda ma
stylistycznie nawiązywać do wydanego czterdzieści dwa lata wcześniej albumu
„Ommadawn”.
Czy jest to faktycznie nawiązanie do tego albumu pozostawiam
ocenie słuchaczy. Ja chciałbym skupić się jednak na tym co wydarzyło się
właśnie ponad czterdzieści lat temu. Młody i nieopierzony wówczas w
showbiznesie Oldfield wydał swój trzeci autorski album. Dwa pierwsze, „Tubular
Bells” i „Hergest Ridge” oparł na dość prostej konstrukcji, czyli dwóch długich
kompozycjach umieszczonych odpowiednio na stronach „A” i „B” winylowego krążka.
I także w przypadku „Ommadawn” nie zmienił tej koncepcji. A jednak ta płyta
różni się nieco od dwóch poprzednich. Słyszy się już wyraźniej jego
kompozytorską dojrzałość. Kompozycje są dopracowane, aranżacje bardziej
rozwinięte niż to było na dwóch wcześniejszych albumach. Jest tutaj też nieco
więcej fragmentów wpadających najzwyczajniej w ucho. Znajdziemy na nim momenty
nawiązujące do muzyki folkowej, jest też trochę rytmów afrykańskich. W ogóle
płyta jest przyjemniejsza i łatwiejsza w odbiorze od dwóch wcześniejszych. Jest
na mniej patosu, a więcej radosnego grania. Jak zwykle dominuje zestaw gitar
Mike’a Oldfielda, ale także w ilościach sporych słyszymy całe spektrum innych
instrumentów – pianino, organy, dzwonki, harfę, instrumenty perkusyjne,
szpinet, syntezator, dudy, kotły, wiolonczelę, fletnię Pana czy trąbkę.
Na „Ommadawn” usłyszymy też głos Sally Oldfield. Mnie
osobiście pierwsze spotkanie z tym wydawnictwem wiele, wiele lat temu dało
mnóstwo radości. Była to bowiem jedna z pierwszych płyt, która dotarła do mnie
„z drugiego obszaru płatniczego”. Może też i z tego powodu mam tak spory
sentyment do tej płyty Oldfielda? Być może też, ale przede wszystkim jednak z
powodu muzyki. Muzyki, której klimat ma do nas powrócić na albumie „Return To
Ommadawn”. Czy to się Mike’owi Oldfieldowi udało ocenimy zapewne za kolejnych
czterdzieści lat. A może wcześniej.
Jacek Liersch