Jak wiemy z tytułu fortepian jest
czarny, błyszczący, nie ma na nim żadnej skazy – ani tej spowodowanej
uderzeniem czy zadrapaniem, ani też tej od kopnięcia. Wygląda jakby wyjechał właśnie
od producenta – wykonano go w japońskiej firmie „Yamaha”, był prezentem od
Rafała Blechacza. To właśnie on – fortepian – stanie się na chwilę moją nową
ofiarą wywiadowczą i odpowiadać będzie na pytania. Tak, tak… Bywają  instrumenty mówiące, choć tak naprawdę
większość z nich to milczki.

Było
to parę lat temu w „Piwnicy Farnej Pod Blaszanym Kurem”, która – niestety – już
nie istnieje. Było to niesamowite, bo knajpiana atmosfera sprawiała, że
futerały od instrumentów różnych muzyków, wiedząc że jestem dziennikarką,
zaczynały ze mną rozmawiać. Było to też zawsze spowodowane nieśmiałością
urządzeń muzycznych w nich przechowywanych. Było to na tyle częste, że – jakby
w konsekwencji – moim wielkim marzeniem stało się zrobienie wywiadu z
instrumentem. Jakimkolwiek. Niedawno nadarzyła się ku temu okazja. Po latach,
ale i tak cała byłam w skowronkach.

 Miałam zrobić wywiad z młodym pianistą Jackiem
Kortusem, którego usłyszałam w Urzędzie Miasta Poznania w czasie recitalu
fortepianowego pt. „Józef Wieniawski i Jego Mistrz”. Umówiliśmy się u niego w
domu. Pojechałam tam, bodajże była to sobota, i musiałam czekać, bo pan Jacek
omawiał akurat jakieś niespodziane sprawy koncertowe. Jego mama zaprowadziła
mnie do pięknego, dużego salonu z pięknym, dużym czarnym fortepianem, po czym
wyszła. Usiadłam i usłyszałam niepewny i przyciszony szept:

Jesteś dziennikarką, czyż nie? Chcesz wywiadu? Często rodzice Jacka i on sam rozmawiają
sobie o ważnych sprawach w moim salonie i parę rzeczy wiem.
Ponieważ
bardzo dobrze pamiętałam moje dawne kontakty z futerałami z jednej strony i
wielkie marzenie ze strony drugiej, bez zmieszania i zastanowienia
odpowiedziałam, że tak i wyciągnęłam kartkę z pytaniami. Natomiast fortepian
już nie szeptał, tylko mówił głosem 
normalnym, a ja bałam się, że rodzice usłyszą. Dodać tu muszę, że na
zdjęciu nie ma fortepianu, z którym rozmawiałam – jest inny, też czarny, bowiem
ten mój cały jest zbyt nieśmiały, żeby udostępnić na potrzeby artykułu swoją
fotografię.
Natalia Mikołajska: Powiedz mi kiedy i
jak Jacek Kortus zaczął grać na pianinie?
Fortepian
marki „Yamaha”: Na fortepianie… Ja jestem fortepianem, a on gra na mnie.
Chciałabyś może na początek dowiedzieć się jaka jest różnica między mną a
pianinem? Bo chyba nie wiesz.
Nie, chyba nie wiem, a dobrze byłoby
wiedzieć… Jaka jest więc różnica pomiędzy pianinem a fortepianem?
Zasadnicza…
W pianinie cały mechanizm usytuowany jest w pozycji pionowej – kiedy naciskasz
klawisz, to młoteczki mu przyporządkowane pracują w pionie. W fortepianie,
czyli np. we mnie, one uderzają w poziomie, przez co szybciej wracają do
pozycji wyjściowej i szybciej można wykorzystać je ponownie, szybciej grać.
Zatem na pianinie ze względów technicznych nie da się zagrać niektórych bardzo
szybkich utworów.
Dodrze, pouczające to. Ale, poziomy
fortepianie, powiedz mi teraz kiedy i jak Jacek Kortus zaczął grać na pianinie?
Jak stał się pianistą?
Jacek
jest teraz fortepianistą. Pierwszy fortepian tata kupił kiedy Jacek miał jakieś
10, 11 lat. Wcześniej, oczywiście, było pianino – w wieku jakichś 7 lat – ale
wszystko, cała pianistyczna, właściwie fortepianistyczna  przygoda Jacka zaczęła się jeszcze w
przedszkolu – kiedy miał 4 lata zaczął grać na keyboardzie, na którym grać
miała jego siostra Karolina. To ona miała zostać pianistką, ale ostatecznie
wcale z muzyką się nie związała – nierozważna i nieromantyczna – poświęciła się
za to językom obcym i teraz zna biegle aż 4.
A ty nie jesteś pierwszym fortepianem
Jacka?
Ja
jestem fortepianem trzecim i jestem prezentem od Rafała Blechacza.
Co najbardziej Jacek lubi grać?
Jacek
lubi kompozytorów rosyjskiego romantyzmu: Rachmaninowa, Czajkowskiego, Scriabina Oczywiście lubi też grać Chopina, lubi Beethovena,
Bacha. W zasadzie lubi grać każdą muzykę, ale wiem, że jakby miał wybierać, to byłby
to na pewno neoromantyzm rosyjski.
Woli grać utwory dramatyczne czy
lekkie, ocierające się o komedię?
Dramatyczne,
stanowczo. Dodam teraz coś o jego rodzinie: tata Jacka gra amatorsko utwory
dramatyczne i lekkie na gitarze, akordeonie klawiszowym i w zasadzie na
wszystkich instrumentach klawiszowych. Zatem w praktyce na mnie też by mógł,
ale tego nie robi – mnie trudno się stroi, a poza tym jeden fortepianista w
domu wystarczy.
Gdzieś wyczytałam, że Jacek jest – ma
25 lat – wykładowcą poznańskiej Akademii Muzycznej. Nie za wcześnie?
Jacek
ma lat 27, a
wykładowcą jest, bo kiedy skończył z wyróżnieniem Akademię, od razu
zaproponowano mu etat na Wydziale Instrumentalnym – specjalność fortepian. I
teraz wciąż ma egzaminy.
Wykładowcy muszą do egzaminów podchodzić?
Nie,
wykładowcy nie muszą do egzaminów podchodzić. Oni muszą je oceniać, co wcale
nie jest taką mięciutką bułą z masłem. Nie mówiąc już o czasochłonności – każdy
student prezentuje półgodzinny wybrany wcześniej przez siebie program, nad
którym pracował w czasie całego poprzedniego semestru.
A kim dla Jacka jest prof. Waldemar
Andrzejewski?
Prof.
Waldemar Andrzejewski tak naprawdę Jacka wychował. Oczywiście tylko pod
względem muzycznym, nie można odbierać roli rodzicom. Profesor zajmuje się nim
od momentu gdy mały Jacuś miał 9 lat, a mnie na świcie jeszcze nie było. Po
prostu zdał on na tyle dobrze egzaminy do Szkoły Muzycznej I stopnia – wiem, że
tego nie pamięta i historię zna z opowiadań – że specjalnie dla niego
zdecydowano się zatrudnić profesora, który wykładał i wciąż wykłada w Akademii.
                                                                                                             
To jak, nauczyciele od razu wiedzieli,
że Jacek będzie wirtuozem?
Nie,
nie wiedzieli. Nikt tego nie wiedział. Jednak w tym samym czasie nikt nie
chciał ryzykować zmarnowania młodego talentu. Dlatego ostatecznie nauczyciele
zdecydowali się zatrudnić wykładającego w Akademii profesora, aby zajął się dogłębnie
edukacją muzyczną małego Jacusia.
Czy Jacek często bierze udział w
koncertach charytatywnych?
Pamiętam,
że w zeszłym toku było ich sporo, bo mój fortepianista spędzał ze mną na
ćwiczeniach strasznie dużo czasu. Mogę powiedzieć tylko o tym co mi się
przypomina z roku 2012, z zimy roku 2012. Otóż jeden z tych koncertów
organizowany był w Poznaniu, w starej drukarni przy rondzie Kaponiera, a
pieniądze zbierała fundacja o bardzo miło brzmiącej nazwie, która brzmiała tak:
„Chce mi się Chopina”.
Zbierali pieniądze na jakiś pomnik
Chopina?
Nie,
zbierali pieniądze na dwa domy dziecka.
A czy Jacek lubi występować
charytatywnie, czuje się jakoś szczególnie?
Jacek
bardzo lubi pomagać, a zwłaszcza lubi występy charytatywne ponieważ wie, że
zebrane na dany cel pieniądze na pewno trafiają do celu.  
Wiesz może czy Jacek czytuje recenzje
swoich koncertów?
Generalnie
raczej tak, choć tego nie lubi. Nawet recenzji wyłącznie pozytywnych – one
przecież mogą skutecznie zamydlić ci oczy. Jeśli natomiast chodzi o te negatywne,
to przecież recenzent przychodzi tylko na gotowe dzieło. Nie było go, gdy Jacek
godzinami nad tym dziełem pracował. I potem ten recenzent jedynie je ocenia, a
nie wiadomo – może akurat będzie miał zły nastrój i stąd te negatywy. Także to
czy ostatecznie otrzymamy recenzję obiektywną to spory znak zapytania.
Mówią, że recenzje to swego rodzaju
drogowskazy dla artystów. Wszystkich, nie tylko muzyków.
Tak,
pewnie. Wiem, że Jacek właśnie tak je traktuje, bo je czyta. Przy czym kiedy to
robi, jest z dala ode mnie, także niewiele mogę tu powiedzieć.
Porozmawiajmy teraz trochę o płytach.
Przecież są one czymś normalnym w życiu każdego muzyka. Również pianisty. W
roku 2008 ukazała się pierwsza płyta Jacka z sonatami Ferenca Liszta i
Fryderyka Chopina. Czy od tego czasu pojawiło się ich więcej?
Jacek
to fortepianista… Nie za bardzo się orientuję w tych sprawach, ale chyba innej
płyty nie było. Chociaż Jacek nagrywał od tamtego czasu wiele rożnych rzeczy.
Była to np. muzyka do filmu animowanego czy płyta-dodatek do „Gościa
Niedzielnego”. Wiem też, bo jego rodzice coś przebąkiwali, że Jacek złożył
wniosek o stypendium na nagranie płyty – to dosyć kosztowne – i jak na razie
nic nie wiadomo. Przynajmniej ja nic nie wiem.
A wiesz co robi i co czuje Jacek po
wygranym konkursie?
Po
wygranym konkursie Jacek czuje ogromną radość, bo wie, że ten program, który na
konkurs przygotował, nad którym ćwiczył ze mną godzinami, był najlepszy w
zderzeniu z programami innych konkursowiczów. Przy czym każdy wygrany konkurs
jest dla niego przepustką do dalszej pracy, czymś mówiącym mu: podążaj dalej tą
drogę, którą idziesz, bo to dobra droga… Dlatego następnego dnia Jacek ćwiczy
na mnie już coś innego.
W czasie koncertu w Urzędzie Miejskim,
na którym byłam, konferansjer powiedział o Jacku, że jest współczesną wersją
Karola Szymanowskiego. Jak on się czuje z tym porównaniem?
Myślę,
że czuje się wyróżniony, bo Karol Szymanowski to wybitny pianista i kompozytor.
Myślę jednak, że porównanie to jest tu trochę nie trafione – Jacek nie komponuje.
Nie zapytasz jednak jak czuję się ja, kiedy ćwiczy na mnie taki nowy Karol
Szymanowski?
Ups, przepraszam. Jak czujesz się ty
kiedy ćwiczy na tobie taki nowy Karol Szymanowski?
Ja
czuję się, oczywiście wyróżniony, bo jak inaczej ma się czuć fortepian?
A dlaczego Jacek nie komponuje?
Znakomity harfista, niewiele starszy od Jacka, Michał Zator, uważa, że każdemu
dobremu muzykowi zaczyna w końcu nie starczać to co stworzyli inni i musi
zacząć komponować sam.
Tak,
rzeczywiście. Jednak – jako że Jacek jak na razie komponować nie lubi – myślę,
że po prostu jego czas jeszcze nie nadszedł. I tyle.
A powiedz mi jak ci się żyje z Jackiem,
z tą nie komponującą połową współczesnego Karola Szymanowskiego?
Dobrze.
Nie kłócimy się, żyjemy w zgodzie. Tylko on coś mało do mnie mówi, choć
jednocześnie nie traktuje mnie po macoszemu, wręcz przeciwnie, bo mnie lubi.
Bardzo nawet. Jednak traktuje mnie jak zwykły instrument, mechanizm, który ma
być sprawny, ma działać. Przecież tak naprawdę ode mnie nie zależy nic – Jacek
osiągnie sukces tylko i wyłącznie w zależności od tego ile godzin spędzi przy
mnie ćwicząc grę.
Kto wie, może po wywiadzie to się
zmieni i Jacek będzie już do ciebie mówił?
Bardzo
bym chciał. Wręcz  śnię o tym, codziennie
prawie.
Natalia Mikołajska