jest taka cisza co zda się dzwonkiem podzwania
pozornie bezdźwięczna jakby zrodzona z prochów
i pełna krzyku w piersi po sam skraj wezbrana
i ta we łzach płynąca od szlochu do szlochu
i taka z podcienia klasztornego krużganka
i sprawiedliwego z niezmąconym sumieniem
i z oddechu enigmatycznego kochanka
co już od dawna zamilkł jak w wodę kamieniem…
lubię taką cieszę najcichszą ze wszystkich cisz
z kamienną twarzą rzeźby Antonia Canovy
w zgiełku narzędzi tworzył dzieła- rzeźbiarski Mistrz
przed ich białym obliczem zastygam bez słowa
jak ten dzwon…
co zadławił się dźwiękiem i…
zamilkł
Zofia Szydzik
Elbląg, luty 2016