Na początku jest jak psychoterapia. Dźwięki rozproszone w całej przestrzeni, wyciągają z Ciebie wszystkie bieżące emocje. Później czujesz jak muzyka wciąga Cię do siebie, a po chwili jakby odpycha – by pozwolić odpłynąć Twoim myślom – po czym znów wciągnąć i tak na zmianę.
Po tej muzycznej przekomarzance masz ochotę wyssać każdy dźwięk, jak powietrze którego właśnie Ci zabrakło. Tyle że to powietrze ma w swoim składzie więcej dźwięków niż azotu i spokojnie… Możesz udusić się jedynie z jego braku.
Wczoraj miałam ogromną przyjemność uczestniczyć w koncercie „Kaczmarczyk vs. Paderewski: Tatra”. Nie opowiem Wam o tym, ile rozwiązań muzycznych się tam znalazło, jak bogaty i ciekawy był ten koncert, bo zwyczajnie, nie jestem w stanie tego umysłem ogarnąć. Zabrakło mi muzycznego powietrza – dobrze, że jest jeszcze płyta…
Jestem pełna podziwu dla tych, którzy tę magię przedstawili: Paweł Kaczmarczyk Music, Michał Barański, Tomasz Torres, Wojciech Długosz i Polish Brass Quintet.
Marianna Ćwiąkała