Słońce już dawno
zsunęło się w głąb lasu,
czas na sen,
który nie przychodzi.
Jeśli już przyjdzie,
wpada na chwilę i znika.
Nerwy
bawią się w ciuciubabkę,
rzucają, jak napastnicy
w ringu stadionu.
Pomruki
ciągnącej się arterii
spowalniają puls.
Ślizgam się
oczyma po wahadle,
w duchu przeklinam
fazę srebrnego globu.
A ten, jakby nigdy nic,
szpanuje między gwiazdami
i śmieje się pełną gębą.
Aldona Latosik ©
4 V 2018