W beach barze „Kaskady” długorzęsa dziewczyna,
uśmiechnęła się. Próbowałem. Sztuczka za sztuczką.
Lecz ona ciepłym wzrokiem objęła tylko mego syna,
czyż nie zauważyłem, że mogłaby być mą wnuczką…?
Włosy mi na plaży siwym blaskiem mocno pojaśniały,
kłamię siebie, że to od słońca, albo mi się tak wydaje.
Czasem by mi jeszcze w sercu muzyki pulsem zagrały,
ale czasami, oh my God, nic a nic mi się już nie udaje.
Myśli nocami tłuką się w drzazgi poszarpane,
sen raz przychodzi w punkt, a raz kiedy zechce.
Coraz więcej wspomnień i coraz mniej marzeń.
Dziwne – nieraz nawet śpiewać mi się nie chce.
Próbuję grać jeszcze, choć mięśnie mi zwiotczały,
palce od strun bolą. Czy to ma gitara aż tak twarda?
Oczy blask gdzieś zagubiły, wzrok od światła obolały,
wyobraźnia mi skonała i głowa też jakoś mniej harda.
Grzechów (tylko od patrzenia) i lat trochę mi przybyło,
pamięć o fetyszach z młodości we mgle zardzewiała.
Nie jest już tak ogniście, ani gorąco, jak kiedyś bywało,
ale dusza płacze wciąż muzyką – jeszcze nie skamieniała!
Karol Górski