W cicho płaczu prosta przelicytowana droga

słońce przygniecione blade obdarte z kolorów

błądzi w krainie nieba

z przelotnym płaczem deszczu

W nocy gwiezdne kapele bez uniesień

płyną cieniem w pełni swojej istoty

żywot niewidzialny tajemniczy

odblask czynu w boskim rzucie

Rozedrgane dni pędzą szerokim traktem godzin

mrugają bezradnie świszcząc w otworze okna

przestrach życia zawisł niemy

czas okrąża i biją minuty niemiłosiernie

Na progu rumowisko usypane milczeniem

przemijanie plewą rozwiane

życie pręgą krzyża wyciśnięte

rozorany obłęd bije w serca bęben

Prostowany powrót w nowej geometrii

znika i przygniata

przejrzałe

jutro w pokłonie od dzisiaj

Jolanta Szkudlarek „Lilia”