Są tacy piosenkarze, którzy do swoich
albo i nie swoich kompozycji piszą, czasami ktoś pisze dla nich teksty
wyłącznie po polsku. Jedna z lepszych piosenek tego typu to: „Nie pytaj o Polskę”
Grześka Ciechowskiego, w której deklaruje on swoją polskość i miłość do
ojczyzny. Od tej właśnie pozycji rozpocznę, żeby pokazać, że Polacy Polakami
powinni się czuć i śpiewać po polsku, a nie po angielsku, bo ani Wielka
Brytania ani Ameryka nas nie okupują, tak jak kiedyś robił to Związek Radziecki.
Wtedy nie dość, że Polacy po rosyjsku śpiewali, to jeszcze były różne specjalne
Festiwale Piosenki Radzieckiej (jak np. ten ze zdjęcia – w Zielonej Górze).
albo i nie swoich kompozycji piszą, czasami ktoś pisze dla nich teksty
wyłącznie po polsku. Jedna z lepszych piosenek tego typu to: „Nie pytaj o Polskę”
Grześka Ciechowskiego, w której deklaruje on swoją polskość i miłość do
ojczyzny. Od tej właśnie pozycji rozpocznę, żeby pokazać, że Polacy Polakami
powinni się czuć i śpiewać po polsku, a nie po angielsku, bo ani Wielka
Brytania ani Ameryka nas nie okupują, tak jak kiedyś robił to Związek Radziecki.
Wtedy nie dość, że Polacy po rosyjsku śpiewali, to jeszcze były różne specjalne
Festiwale Piosenki Radzieckiej (jak np. ten ze zdjęcia – w Zielonej Górze).
Żyjemy
w kraju, a właściwie w świecie, w którym bez znajomości języka angielskiego
niewiele można osiągnąć. To fakt. Uczymy się go. Pilnie i mniej pilnie. Nie
używajmy go jednak do wszystkiego. Praca i biznes są dziedzinami, które
angielskiego wręcz wymagają. Język ten przydatny jest też w podróżach, żeby
pozwiedzać i poznać cały ten angielskolubny świat lub chociaż jego cząstkę i
umieć wszędzie się dogadać. Za to rozrywka i piosenka uprawiana przez młodych polskich
muzyków nie wymaga go wcale, a już na pewno nie w pierwszych latach kariery. Często
początkujący piosenkarze śpiewają tylko po angielsku, tłumacząc to tym m. in.,
że jesteśmy przecież w Unii Europejskiej, a nie-Polacy nie zrozumieją
polskiego. Może jest w tym jakaś tam mała część prawdy, ale to że ktoś śpiewa w
Polsce, nie znaczy od razu, że się przebije i cały świat (cała Europa) będzie
go słuchał (słuchała) i wielbił (wielbiła). Najrozsądniej byłoby najpierw
zrobić karierę tu w kraju, a potem podbijać świat i Europę, a żeby to zrobić z
sukcesem wskazane jest na początku śpiewać po polsku. Najlepszym tego przykładem
jest tu David Podsiadło. On działał w światku muzycznym od kilku lat i w miarę dobrze
mu szło. Ale działał po angielsku i część ludzi w ogóle o nim nie słyszała.
Kiedy zaśpiewał po polsku piosenkę do filmu „Kamienie na szaniec”, jego
nazwisko stało się bardziej rozpoznawalne. Potem zaśpiewał jeszcze kilka
polskich kawałków, które odniosły sukces, a później wrócił do swoich angielskich
korzeni i nie jest już tak popularny. Zatem dopiero piosenki śpiewane po polsku
pozwoliły mu się wybić i pokazać Polsce, bo o świecie to nie ma co mówić. Po
prostu lepiej i rozsądniej jest najpierw zrobić karierę tu, w kraju, a później, mając już
ugruntowaną pozycję, przepisać swoje piosenki na język angielski i podbijać
zagranicę. Tak zrobili m. in. Tadek Nalepa i zespół „Wilki”. I dobrze się mieli
– przecież tak to już jest, że piosenka wysokiej klasy powstaje najpierw w
warstwie tekstowej.
w kraju, a właściwie w świecie, w którym bez znajomości języka angielskiego
niewiele można osiągnąć. To fakt. Uczymy się go. Pilnie i mniej pilnie. Nie
używajmy go jednak do wszystkiego. Praca i biznes są dziedzinami, które
angielskiego wręcz wymagają. Język ten przydatny jest też w podróżach, żeby
pozwiedzać i poznać cały ten angielskolubny świat lub chociaż jego cząstkę i
umieć wszędzie się dogadać. Za to rozrywka i piosenka uprawiana przez młodych polskich
muzyków nie wymaga go wcale, a już na pewno nie w pierwszych latach kariery. Często
początkujący piosenkarze śpiewają tylko po angielsku, tłumacząc to tym m. in.,
że jesteśmy przecież w Unii Europejskiej, a nie-Polacy nie zrozumieją
polskiego. Może jest w tym jakaś tam mała część prawdy, ale to że ktoś śpiewa w
Polsce, nie znaczy od razu, że się przebije i cały świat (cała Europa) będzie
go słuchał (słuchała) i wielbił (wielbiła). Najrozsądniej byłoby najpierw
zrobić karierę tu w kraju, a potem podbijać świat i Europę, a żeby to zrobić z
sukcesem wskazane jest na początku śpiewać po polsku. Najlepszym tego przykładem
jest tu David Podsiadło. On działał w światku muzycznym od kilku lat i w miarę dobrze
mu szło. Ale działał po angielsku i część ludzi w ogóle o nim nie słyszała.
Kiedy zaśpiewał po polsku piosenkę do filmu „Kamienie na szaniec”, jego
nazwisko stało się bardziej rozpoznawalne. Potem zaśpiewał jeszcze kilka
polskich kawałków, które odniosły sukces, a później wrócił do swoich angielskich
korzeni i nie jest już tak popularny. Zatem dopiero piosenki śpiewane po polsku
pozwoliły mu się wybić i pokazać Polsce, bo o świecie to nie ma co mówić. Po
prostu lepiej i rozsądniej jest najpierw zrobić karierę tu, w kraju, a później, mając już
ugruntowaną pozycję, przepisać swoje piosenki na język angielski i podbijać
zagranicę. Tak zrobili m. in. Tadek Nalepa i zespół „Wilki”. I dobrze się mieli
– przecież tak to już jest, że piosenka wysokiej klasy powstaje najpierw w
warstwie tekstowej.
Polskie piosenki w radiu
Stacje
radiowe w Polsce grają głównie muzykę angielskojęzyczną. One nie promują wcale
polskiej muzyki – najczęściej po prostu mają to w nosie – bo ludzie chcą
słuchać angielskiego, deklarując w ten sposób, że znają ten język. Tymczasem z
reguły to nieprawda, bo ich znajomość ogranicza się do kilku tylko słów.
Zresztą podobnie bywa też z piosenkarzami. Jest to nasza polska choroba wynikła
jeszcze z poprzedniego systemu – ludzie mieli wtedy niewielki dostęp do muzyki,
mało wyjeżdżali i nie uczyli się języków, bo po co? Teraz mamy niby nowy świat,
ale ten typ myślenia przeszedł jednak i na młodych ludzi – nie uczą się, bo po
co? Nie chce im się, są zbyt leniwi. Ich myślenie wygląda najczęściej tak: „Niech
inni się uczą – ja przecież umiem powiedzieć good mornig i thank you,
to po co więcej się uczyć”? Poza tym – to jeśli chodzi o piszących piosenki –
po angielsku robi się to znacznie łatwiej i szybciej niż po polsku – my nierzadko mamy3 a czasem i 5 określeń jednej
rzeczy, a w angielskim są tylko ubogie 1, 2 odnośniki.
radiowe w Polsce grają głównie muzykę angielskojęzyczną. One nie promują wcale
polskiej muzyki – najczęściej po prostu mają to w nosie – bo ludzie chcą
słuchać angielskiego, deklarując w ten sposób, że znają ten język. Tymczasem z
reguły to nieprawda, bo ich znajomość ogranicza się do kilku tylko słów.
Zresztą podobnie bywa też z piosenkarzami. Jest to nasza polska choroba wynikła
jeszcze z poprzedniego systemu – ludzie mieli wtedy niewielki dostęp do muzyki,
mało wyjeżdżali i nie uczyli się języków, bo po co? Teraz mamy niby nowy świat,
ale ten typ myślenia przeszedł jednak i na młodych ludzi – nie uczą się, bo po
co? Nie chce im się, są zbyt leniwi. Ich myślenie wygląda najczęściej tak: „Niech
inni się uczą – ja przecież umiem powiedzieć good mornig i thank you,
to po co więcej się uczyć”? Poza tym – to jeśli chodzi o piszących piosenki –
po angielsku robi się to znacznie łatwiej i szybciej niż po polsku – my nierzadko mamy
rzeczy, a w angielskim są tylko ubogie 1, 2 odnośniki.
Nie
jest jednak aż tak źle – mamy przecież Polskie Radio i np. audycję „Polska
środa” w radiowej ‘Trojce’. Przez cały dzień jest wtedy grana na antenie
wyłącznie muzyka polska. Niestety, takie były jej założenia tylko na początku
istnienia, bo w tej chwili po pierwsze audycja ta ukazuje się już rzadziej niż
co tydzień, czasami w poniedziałek albo i w sobotę. Natomiast po drugie: największym
problemem z „Polskimi środami” jest to, że coraz częściej mamy polskiego
piosenkarza albo i piosenkarkę, który śpiewa, ale po angielsku. Najlepszym przykładem
jest tutaj Monika Brodka i jej piosenka Zdjęcie pochodzi ze strony muzykarosyjska.pl/
jest jednak aż tak źle – mamy przecież Polskie Radio i np. audycję „Polska
środa” w radiowej ‘Trojce’. Przez cały dzień jest wtedy grana na antenie
wyłącznie muzyka polska. Niestety, takie były jej założenia tylko na początku
istnienia, bo w tej chwili po pierwsze audycja ta ukazuje się już rzadziej niż
co tydzień, czasami w poniedziałek albo i w sobotę. Natomiast po drugie: największym
problemem z „Polskimi środami” jest to, że coraz częściej mamy polskiego
piosenkarza albo i piosenkarkę, który śpiewa, ale po angielsku. Najlepszym przykładem
jest tutaj Monika Brodka i jej piosenka Zdjęcie pochodzi ze strony muzykarosyjska.pl/
Jest
jednak iskierka w tunelu – „Lista Przebojów Programu Trzeciego” Marka
Niedźwieckiego, którą – oprócz niego – prowadzi jeszcze Piotr Baron. Tam
wybiera się 30 utworów, a do tego jest jeszcze poczekalnia – w sumie piosenek
jest 50. Pierwszą dziesiątkę z reguły okupują polscy piosenkarze i najczęściej
są to kawałki śpiewane po polsku. To fakt, że nie zawsze, ale nie można mieć wszystkiego. Ostatnio (24 lipca 2015 – notowanie nr 1747)
polskie piosenki były na pierwszych 8 miejscach, na 9 było ‘U2’, a na 10 znowu
utwór polski w całej swej rozciągłości – ‘Kortez’ i jego „Zostań”.
jednak iskierka w tunelu – „Lista Przebojów Programu Trzeciego” Marka
Niedźwieckiego, którą – oprócz niego – prowadzi jeszcze Piotr Baron. Tam
wybiera się 30 utworów, a do tego jest jeszcze poczekalnia – w sumie piosenek
jest 50. Pierwszą dziesiątkę z reguły okupują polscy piosenkarze i najczęściej
są to kawałki śpiewane po polsku. To fakt, że nie zawsze, ale nie można mieć wszystkiego. Ostatnio (24 lipca 2015 – notowanie nr 1747)
polskie piosenki były na pierwszych 8 miejscach, na 9 było ‘U2’, a na 10 znowu
utwór polski w całej swej rozciągłości – ‘Kortez’ i jego „Zostań”.
Natalia Mikołajska