ALFABET „RADIA YESTERDAY”
W 1963 roku młody manager The Rolling
Stones – Andrew Long Oldham poprosił na rozmowę Micka Jaggera i Keitha
Richardsa.
Oznajmił im
ze musza zacząć pisać własne piosenki. Panowie nie byli zachwyceni pomysłem.
Oldham zastosował prosty manewr pobudzający. Zamknął Panów w kuchni informując,
iż pozostałe pomieszczenia zobaczą gdy coś napiszą.

Richards zdążył jeszcze krzyknąć: „za
kogo mnie uważasz – za Lennona?” i drzwi zostały solidnie zamknięte. Muzycy
męczyli się strasznie, ale pojawiły się pierwsze, jeszcze nieporadne kompozycje
własne. Po roku (oczywiście już po opuszczeniu kuchni) ich kompozycje zaczęły
nabierały indywidualnego piętna. Przełomowe były dwa utwory napisane latem i
jesienią 1964 roku. „As tears go by” i „The last time”. Z jednej strony
pastelowa ballada, a z drugiej dynamiczny agresywny rock’n’roll.

Można powiedzieć, że na utwór „As
tears go by” dostali zlecenie. Manager Oldham miał zamiar wylansować niejaką Marianne
Faithfull – uczennicę jednej z przyklasztornych szkół. Poprosił o utwór, który
przywołałby obrazy męki życia szkolnego, życia z nakazami i przykazami, bez
romansów i omdleń. Jak napisał jeden z krytyków: „była to ich pierwsza
autentyczna piosenka – w tym sensie, że w całości pochodziła z ich wnętrza”.

Ale wróćmy do uczennicy szkolnej: Marianne
Faithfull. Córka austriackiej arystokratki baronowej Evy von Sacher-Masoch – w
czerwcu 1964 roku poznała managera Rolling Stones, który oszalał na jej punkcie.
Zachwytom nie było końca. Znalazł dla nie piosenkę, podpisał kontrakt z
wytwórnią DECCA. Kompozycja Jaggera i Richardsa dotarła do 9 miejsca brytyjskiej
listy przebojów, stając się jednym z symboli „British Invasion”.
Ale wróćmy do samej sesji
nagraniowej „As Tears Go by”. Faithfull wspomina: „byli brudni, cuchnący i
pryszczaci (to o kompozytorach). Sesja nagraniowa nie trwała dłużej niż pół
godziny. Było to bardzo dziwne, bo nie chcieli ze mną rozmawiać. Byli tam
Andrew, Mick i Keith oraz paru znajomych, a ja tam po prostu weszłam i nagrałam
swoją partię. Bardzo zaskoczył mnie fakt, że nawet nie zaoferowali się podrzucić
mnie na dworzec”.

Piosenka zaistniała także w wersji
zespołu z wokalem Micka Jaggera. Marianne pozostała już w biznesie na dobre i
złe (z przewagą złego niestety), a pryszczaty Mick został jej życiowym
partnerem. Ale to już inna niekończąca się opowieść.

Arkadiusz Kozłowski