ALFABET „RADIA YESTERDAY”
Gdy pytamy nawet średnio osłuchanego muzycznie delikwenta o
najsłynniejszy duet wokalny z USA odpowiedz jest tylko jedna: Simon &
Garfunkel. Ale gdy to samo pytanie zadamy w Ameryce uzyskamy zaskakująca dla
europejskiego odbiorcy odpowiedź: Najwięksi są Bracia Everly.
Zaczynali w wieku 15 lat! Don
Everly i Phil Everly. Średniej wielkości blondasy z gitarami akustycznymi. Dla
znawców tematu do dziś nie pojawił się na scenie rockowej tak inspirująco brzmiący
duet. Ale i czasy wtedy były inne (50/60). Wszystko było nowe i podniecające
brzmieniowo. Phil & Don w wizjonerski sposób połączyli typową dla country
delikatność i harmonię z rozdygotaniem rock’n’rolla. To od nich uczyli sie The
Beatles, Hollies czy the Byrds.

Lista nagrań wylansowanych przez
The Everly Brothers jest ogromna. Zaczynając od „Bye bye love” z milionowym
nakładem singla.
W latach 1957-1959 sypali
asami jak wytrawni pokerzyści: „Wake up little Suzie”, „All i have to do is
dream”, „Bird dog”, „Devoted to you”, „Problems” i „Take a message to mary”.
Specjalnie
dla nich legendarny Buddy Holly napisał song „Fote fade away”.

Lata 60-te podtrzymały magie Braci.
Taki na przykład singiel „Cathy’s clown” sprzedano w nakładzie… 2 mln
egzemplarzy. A warto pamiętać, że The Beatles dopiero zbierali drobne na
pierwsze gitary. Koncern „Warner”, który postawił na duet w ciągu 3 lat zarobił
prawie 40 mln $ sprzedając muzykę Dona i Phila.

Po 1962 roku emocje sporo opadły.
Brzmienie grupy było coraz bardziej barokowe zabijając spontaniczność dwóch
gitar i sekcji. Powołano ich do wojska (!), a po powrocie świat rocka nie był
już ten sam. W 1963 roku Don załamał się psychicznie. Próbował zakończyć swoje
życie. Phil szarpał się na scenie jako solista. Ameryka znalazła sobie nowych
idoli. Pocieszenie przyszło z Wysp Brytyjskich gdzie nadal w latach 1964-68
wypełniali spore sale koncertowe i nagrywali hity (np. Urokliwy „Love is
strange”). Angielscy artyści pamiętali co zawdzięczają twórczości braci.

Stali się przewidywalną atrakcją
koncertową. Brytania przyjęła ich występy w początkach lat 70-tych z
niekłamanym entuzjazmem. Nagrywali nadal płyty, często zupełnie przyzwoite. Do
historii przeszedł koncert z 1973 roku z Hollywood, podczas którego Phil po utarczce
słownej z bratem rzucił o ziemie gitarę i opuścił budynek. Don skomentował to
krótko: „The Everly Brothers umarli 10 lat temu”.

Ale to nie koniec. Wracali z
zabliźnionymi ranami na trasy zarówno w latach 80-tych jak i 90-tych. W latach
2003-2004 na wspólne tournée zaprosił ich duet Simon & Garfunkel, by grali
w oddzielnym secie swoje ballady (trasa „Old Friends”).
Phil zmarł 3 stycznia 2014 roku zamykając
tę fascynującą księgę dokonań. Muzyka gra nadal. Jeżeli będziecie w USA
posłuchajcie radia na północy i na południu. Już po chwili usłyszycie głosy
Phila i Dona. I wszystko będzie jasne.
Arkadiusz Kozłowski