Magda Umer podchodziła
do swojej artystycznej kariery z wyraźnym dystansem. Na estradach i w mediach
pojawiała się tylko wtedy, gdy miała o czym rozmawiać z publicznością lub gdy
została przymuszona przez przyjaciół artystów. Jak mówi: „Ja bardzo lubię scenę, ale od strony widza. Stać na niej nie lubię do
dzisiaj, chociaż stoję już wiele lat
”.

Gdy nagrała trzy wielkie przeboje „Już szumią kasztany”, „O
niebieskim pachnącym groszku” i „Koncert jesienny na dwa świerszcze i wiatr w
kominie”, bardziej zajmowało ją życie poza estradowe niż intensywna promocja
swojej osoby.
Album „Duety” zawiera piosenki, które jak mówią: „słyszałam w dzieciństwie, młodości i
wczesnej starości. Bardzo dla mnie ważne, bo czyniły moje życie piękniejszym
”.
W studio pojawili się artyści, których „kocha, lubi lub
szanuje”. Jeremi Przybora, Janusz Gajos, Grzegorz Turnau, Wojciech Waglewski,
Piotr Fronczewski, Anna Maria Jopek, Stanisław Sojka. Dodajmy do tego klasyczny
skład dobrego jazzowego combo radzącego sobie wybornie z tangiem, bossa novą,
poetycką balladą czy klasyczną piosenką francuską.
Zestaw „Duety” rozpoczyna „Ta ostatnia niedziela” Jerzego
Petersburskiego, wylansowana w latach 30-tych przez Mieczysława Fogga. Trudno
stawić czoła takiej legendzie. A jednak duet Piotr Fronczewski i Magda Umer
bronią wyśmienicie tej nowej wersji. W oparach argentyńskiego tanga emocje w
głosie Fronczewskiego rozsadzają głośniki. Zwiewna bossa nova „Czas rozpalić
piec” – z muzyką Włodzimierza Nahornego – uwidacznia wszelakie talenty
instrumentalisty, Janusza Strobla. Namówiony przez gospodynię płyty nie tylko
gra na gitarze, ale także śpiewa! Na solidne wypunktowanie zasługuje także duet
Magda Umer-Janusz Gajos. Piosenka „Parole, parole” w latach 70-tych zawojowała
Europę w wykonaniu Dalidy i Alaina Delona. Tutaj dzięki pięknej zabawie ze
słowami Andrzeja Poniedzielskiego, zyskuje nowe życie. Miejmy nadzieje równie
długie jak wersja francuska. Trzeba jeszcze wspomnieć o duetach z Wojciechem
Waglewskim i Anna Marią Jopek. Ta ostatnia czaruje ujazzowioną wersją słynnej
piosenki zespołu „Mazowsze” – „Dwa serduszka, cztery oczy”.
W zestawie jest też kilka interpretacji, które poszybowały
gdzieś obok mnie. Nie zelektryzował duet z Krystyną Jandą. Evergreen „W żółtych
płomieniach liści” Zielińskich zaśpiewany przez Magdę Umer w duecie ze
Stanisławem Sojką przyjąłem z obojętnością, a nowa wersja „Rzuć Chuć” Starszych
Panów w interpretacji Macieja Stuhra to jedna z nielicznych, ale jednak spora
pomyłka.
Ten poetycki zestaw to zaskakujący prezent dla słuchaczy. To
świadectwo świata, który odchodzi a dla wielu odszedł wraz ze śmiercią Marka
Grechuty, Agnieszki Osieckiej czy Jeremiego Przybory.
To świat którego współczesność już nie chce z wielu powodów.
A podstawowym jest fakt innego zdefiniowania potrzeb słuchaczy przez „kreatorów
medialnych”. Znaczenie słów przekazywanych w utworach jest już bez znaczenia. A
ci wszyscy, którzy nadal poszukują poetyckich mgieł słownych winni pochylić się
nad tym albumem. Bo kolejna okazja może być za lata albo w ogóle.
Arkadiusz Kozłowski