JACEK LIERSCH PRZYPOMINA
To jeden z najbardziej
rozpoznawalnych wykonawców czechosłowackiej i czeskiej muzyki rozrywkowej.
Oczywiście Karel Gott i Helena Vondrackova są poza wszelką konkurencją, ale
numerem trzy – jeśli chodzi o popularność – można by ogłosić tego wokalistę,
tancerza i aktora. To Jiri Korn, artysta który karierę rozpoczął od współpracy
z zespołem Rebels.

Trwało to w latach 1967-1970. Potem krótko współpracował z
zespołem Olimpic (1971-1972). Po zakończeniu współpracy z tą grupą Jiri Korn
rozpoczął niezwykle owocną karierę solową. Ten okres to też pierwszy spory
sukces komercyjny. Korn wygrał w 1972 roku konkurs „Intertalent” piosenką
„Yvetta”. Był też sukces na festiwalu w Paryżu, gdzie w 1976 roku zdobył „Grand
Prix de la Chanson”. Dwa lata później wygrał festiwal OIRT w Tampere
(Finlandia).

Może nie były to festiwale z tej najwyższej muzycznej półki,
lecz sam fakt, że dostrzeżono wielki talent i muzyczne oraz taneczne możliwości
Korna, wystawiał artyście wysokie noty. Zresztą nie za darmo został laureatem
„Złotego Słowika” w latach 1977-1980, zajmując trzy razy trzecie miejsce i raz
druga lokatę. Pierwsze miejsce było jakby z urzędu zarezerwowane dla Karela
Gotta 1.
W ogóle wszystkie lata jego artystycznej kariery to pasmo
mniejszych lub większych sukcesów. Ale też ciągła pasja poszukiwania nowych
artystycznych wyzwań. W ten sposób Jiri Korn zaistniał w czeskiej
kinematografii, występował również na teatralnych deskach w musicalach. Nie
sposób tu wymienić wszystkie jego teatralne dokonania, ale takie role jak rola
Heroda w musicalu „Jesus Christ Superstar” czy Zoser z „Aidy” to kreacje, które
na długo zapadły w pamięci widzów. Były też role w musicalach „Romeo i Julia”,
„Les Miserables”, „Dracula”, „Golem” czy „Carmen”. Nie można też zapomnieć o
udziale Korna w wielu filmach i serialach telewizyjnych, niezwykle popularnych
w ojczyźnie artysty. Do nas te produkcje niestety nie docierały.

Pozostaje nam pamiętać o Jiri Kornie z czasów gdy bywał dość
często w naszym kraju. Jako piosenkarz i tancerz. Zawsze nienagannie ubrany, w
charakterystycznym kapeluszu i butach do stepowania. I takim już chyba go
zapamiętamy, nie zapominając o jego bogatej dyskografii nagranej dla firm „Suprahon”
i „Amiga”.
 
Jacek Liersch