JACEK LIERSCH PRZYPOMINA
Jaka jest recepta na udany przebój? Pytanie wydaje się być banalnie
proste. Przyjemna dla ucha melodia, sensowne słowa i artysta, który ten utwór
wykona. Niby to wszystko takie proste a zarazem tak trudne czasem do
zrealizowania.
Patrząc na to zjawisko z innej
strony mamy czasem sytuację zgoła odmienną. Jest przyjemna melodia, tekstu
jednak nie za wiele a artysta nie ma zbyt wiele do zaoferowania. To wszystko
rekompensowane jest efektami specjalnymi, strojem, choreografią czy innego typu
wygibasami. I na dodatek taki utwór ląduje na czołowych miejscach list
przebojów, zapisując się w historii muzyki rozrywkowej na zawsze, a artyście
zapewnia popularność i przypływ gotówki na koncie.
Przykład? Bardzo proszę. W roku
1974 światowe listy przebojów opanowała piosenka „Kung Fu Fighting”. Wykonywał
ją Carl Douglas. Prosta a zarazem oryginalna melodia, trochę ekwilibrystyki na
scenie i wielki sukces komercyjny. Douglas sprzedał ponad jedenaście milionów
singli z tą piosenką. Hulała ona na pierwszych miejscach list przebojów w
Zjednoczonym Królestwie, Stanach Zjednoczonych, Australii, Francji, Belgii,
Niemczech czy Holandii. Absolutny hit. Już nigdy więcej żadna piosenka Duglasa
nie powtórzyła tego sukcesu. Czyli klasyczny artysta jednego przeboju.
Douglas próbował pójść za ciosem. Z
tego samego albumu, co jego pierwszy przebój lansowana była również piosenka
„Dance The Kung Fu”, jednak nie powtórzyła sukcesu swojej poprzedniczki. Trzy
lata później Carl Douglas próbował wrócić na listy przebojów utworem „Love,
Peace and Happines”, bardzo melodyjnym i w sumie ciekawym nagraniem, ale świat
się nie poznał na tej kompozycji. W kolejnym roku utwór „Run Back” z trzeciego
i ostatniego albumu artysty „Keep Pleasing Me” zaistniał na listach przebojów i
w pamięci fanów.
Ale był to już ostatni akt kariery
tego piosenkarza. Jego krótka estradowa kariera dobiegała powoli ku końcowi, a
na horyzoncie jawiły się już kolejne muzyczne talenty. Carla Douglasa można
było jeszcze zobaczyć wiele lat potem na różnych okolicznościowych imprezach
przypominających gwiazdy lat siedemdziesiątych. Jedno jest pewne, sympatycy
muzyki z lat siedemdziesiątych będą o tym jamajskim piosenkarzu pamiętać na
pewno.
Jacek Liersch