Do klepiska
ukrytego przed słońcem,
wraca każdego wieczoru.
Drogę oświetlają mu,
podniebne lampki,
czasami księżyc,
lubiący
uśmiechać się całą gębą.
W duchu chwali niebiosa,
za cud,
który dano mu oglądać.
Zanim rano
wyprowadzi pańskie krowy,
zje grubą pajdę ze smalcem.
Popije
rzadkim,
jak powietrze mlekiem
Aldona Latosik