I znowu pada. Całe miasto moknie.
Suchego miejsca nie znajdziesz już
nigdzie.
nigdzie.
Patrzę
jak płyną smutne, łzawe krople
jak płyną smutne, łzawe krople
cicho
po szybie.
po szybie.
Gdy z
nieba lecą ciężkie jasne perły,
nieba lecą ciężkie jasne perły,
pod
parasolem chciałabym się schronić,
parasolem chciałabym się schronić,
słuchając
deszczu jak perkusji, werbli,
deszczu jak perkusji, werbli,
ulicą
błądzić.
błądzić.
Nie
sama jednak, lecz z tobą przy boku,
sama jednak, lecz z tobą przy boku,
ciasno
objęta, z głową na ramieniu,
objęta, z głową na ramieniu,
czując
znów ciepło i serc naszych spokój.
znów ciepło i serc naszych spokój.
Tak ad
extremum*
extremum*
Tymczasem
patrzę na zewnątrz przez okno.
patrzę na zewnątrz przez okno.
Ciebie
wciąż nie ma, a deszcz nie ustaje,
wciąż nie ma, a deszcz nie ustaje,
więc
moje myśli tęsknotą przesiąkną,
moje myśli tęsknotą przesiąkną,
a
wiersz banałem.
wiersz banałem.
©
Danuta Zofia Buks
Danuta Zofia Buks
Kępno,
29.12.2015 r.
29.12.2015 r.
*ad ekstremum [łac.]
ostatecznie, na koniec
ostatecznie, na koniec