Szukając ciszy i natchnienia,
między unoszącym się
aromatem sosnowych igieł,
dopadł ją nieokiełznaniec.
Poczochrał włosy,
w oczy rzucił piaskiem,
zalewając łzami.
Zaklinając chmury,
jak się okazało – na marne,
wracała
mokra i do cna przewiana.
Świszczący wicher,
trzask łamanych gałęzi,
stały się kłodą
nie do przebrnięcia.
Aldona
Latosik
Latosik
15 V
2015
2015
©