Mknie,
przedzierając,
jak papier powietrze.
Wlokę wzrokiem
przez rozświetlone
tafle szyb.
Kadry zapisane
pod powiekami,
przechowam
w albumie wspomnień.
Z płacht
rozrzuconych po polach,
żółć zalewa oczy,
nozdrza drżą zachwytem.
Przydrożny dywan
rozchylił płatki
jak tym spod Monte Casino.
Kończąc podróż,
Król Wszechświata
wyciska łezkę
głębokiej wiary.
Przecież i dla mnie
rozwarł ramiona.
Aldona Latosik ©
1 V 2018