Barbara Lerczak-Janiszewska-Sobotta nie jest znana dzisiejszej młodzieży, również dzisiejsi trzydziesto-, czterdziestolatkowie mało wiedzą na jej temat. A przecież była na ustach całego świata, kiedy z poznańskiej Wildy trafiła na lekkoatletyczne podium. Miała nogi stworzone do biegania, talent i nieprzeciętną urodę. W tej pięknej blondynce kochała się połowa polskich sportowców i chyba wszyscy aktorzy.

Fot. archiwum rodzinne

Basia Lerczakówna urodziła się 4 grudnia 1936 roku w Poznaniu. Od najmłodszych lat wykazywała zainteresowanie rywalizacją sportową. Jako dziewczynka wygrywała różnego rodzaju spartakiady, zdecydowanie pokonując swoje rywalki na dystansach sprinterskich.

Ukończyła V Liceum Ogólnokształcące im. Klaudyny Potockiej, gdzie jako nastolatka musiała łączyć ciężkie treningi z zaliczeniem kolejnych klas. Rewelacyjne wyniki odnosiła już w 1952 roku, kiedy jako juniorka w Biegach Narodowych wygrała eliminacje przedolimpijskie. Otworzyły się przed nią drzwi do Igrzysk Olimpijskich w Helsinkach. Jednak Lerczakówna została w domu, gdyż trener Emil Dudziński uznał, iż była za młoda.

Popularność z tytułu najlepszej polskiej sprinterki nie udeżyła Basi do głowy – wspomina klasowa koleżanka biegaczki, dr Alicja Goszczyńska, wówczas Nowakówna. Barbara Lerczakówna była jak inne nastolatki, tylko ciut szybsza. – Zawsze była pogodna, sumienna, dobrze wychowana, ciekawa świata i taka ładna. Jak z filmu. Zawsze z powodu tych startów musiała nadrabiać w szkole zaległości – wspomina w rozmowie z „Głosem Wielkopolskim” Wanda Dembska, jej wychowawczyni z tamtego okresu i w swoich wspomnieniach podkreśla jej humanistyczną naturę. Mimo tych zamiłowań Basia po maturze podjęła studia w Gdańsku na kierunku handel morski. Dość szybko przeniosła się do Krakowa, gdzie rozpoczęła romanistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, którą rzuciła, żeby studiować – historię sztuki, którą ukończyła.

 

Kariera sportowa

Barbara Lerczak występowała w barwach AZS Poznań. Następnie stała się jedną z czołowych zawodniczek Wunderteamu. Jej specjalnością były biegi krótkie – największe sukcesy odnosiła w biegu na 200 m. Trzykrotnie reprezentowała Polskę na igrzyskach olimpijskich. W Melbourne 1956 nie odniosła sukcesów (na 200 metrów odpadła w półfinale). W Rzymie 1960 zdobyła brązowy medal w sztafecie 4×100 m (wraz z Teresą Ciepły, Celiną Jesionowską i Haliną Górecką), a na 200 m była piąta w finale. W Tokio 1964 roku znów była w finale na 200 m, zajmując 6. miejsce.

Największe sukcesy odniosła jednak podczas mistrzostw Europy, gdzie zdobyła w sumie dwa złote i dwa brązowe medale. W Bernie (1954) była czwarta na 200 metrów, a w sztafecie 4×100 m zajęła 5. miejsce. W Sztokholmie (1958) została mistrzynią Europy na 200 metrów oraz brązową medalistką w sztafecie 4×100 m, a ponadto Barbara Lerczak została uznana za najładniejszą lekkoatletkę Europy. W Belgradzie (1962) zdobyła brązowy medal na 200 m, a sztafeta z jej udziałem (oraz Teresy Ciepły, Marii Piątkowskiej i Elżbiety Szyrokiej) medal złoty.

W czasie zimowego treningu (1964) zerwała ścięgno Achillesa. Dzięki pomocy lekarskiej i opiece trenerskiej nadal pozostawała główną zawodniczką reprezentacyjnej sztafety, jednak w Tokio w niej nie wystartowała – trener postawił na młode, wschodzące gwiazdy polskiego sprintu (Kłobukowska, Kirszenstein). Na trzecie swoje igrzyska jednak poleciała i nie zawiodła.

Rekordy życiowe poznańskiej sprinterki to: 100 m – 11.4 sek. (23 sierpnia 1963, Bydgoszcz), 200 m – 23.6 sek. (7 sierpnia 1960, Olsztyn) i 80 m pł – 11.0 sek. (15 sierpnia 1960, Zabrze). Poza tym Lerczak siedemnaście razy zdobywała mistrzostwo Polski i aż 27 razy poprawiała rekordy Polski. Za powyższe osiągnięcia odznaczona została m.in. złotym Medalem za Wybitne Osiągnięcia Sportowe i Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

 

Kultura

To była artystyczna dusza – mówi Lechosław Lerczak, brat poznanianki. – Basia zakochała się w teatrze i kabarecie. W Trójmieście i Krakowie rozkwitła w towarzystwie artystów, aktorów i pisarzy.

Studiując w Gdańsku szybko zaprzyjaźniła się z twórcami związanymi z teatrzykiem Bim-Bom, m.in. z aktorami Zbigniewem Cybulskim czy Bogumiłem Kobielą, a także satyrykiem Jackiem Fedorowiczem. W Krakowie związała się z Piwnicą pod Baranami i Teatrem Starym.

Lekkoatletka ma na swoim koncie również epizod aktorski. W 1970 roku zagrała w filmie „Dziura w ziemi” w reżyserii Andrzeja Kondratiuka. Wystąpiła tam u boku Jana Nowickiego, Romana Kłosowskiego, Wiesława Gołasa i Zdzisława Maklakiewicza.

Angażowała się w wiele spraw. W teatr, kabaret, sztukę, ale także politykę. W opozycję solidarnościową – dodaje Lechosław Lerczak.

 

Życie prywatne

Pierwszym mężem Barbary był Zbigniew Janiszewski – znany tyczkarz, a kolejnym Piotr Sobotta – skoczek w wzwyż. Wielkie uczucie narodziło się w związku z Janem Nowickim, z którym zagrała w filmie „Dziura w ziemi”. Pierwszy raz spotkali się na basenie. To wtedy Jan Nowicki miał powiedzieć aktorowi Jerzemu Cnocie (zbójnik Gąsior z serialu „Janosik”) prorocze słowa: – To będzie matka mojego dziecka. Owocem tego burzliwego uczucia i kilkuletniego związku jest Łukasz Nowicki.

 

W rozmowie z czasopismem „Twój Styl” Jan Nowicki wspominał rok 1973 i pamiętną rozmowę telefoniczną, jaką odbył ze swoją matką.

– Mamo, syn mi się urodził! – dzwoniłem z Krakowa do rodzinnego domu w Kowalu.

– Syn ci się urodził?! To ty masz ślub z Basią?

– Nie, nie mam.

– Chodziliście do łóżka?

– Tak.

– To stąd dziecko… A Basia cię kocha?

– Chyba tak. Przynajmniej tak mówi.

– A dba o ciebie?

– Dba.

– No to Pan Bóg chyba też się cieszy – mówi mama.

 

Po tamtej rozmowie mama Jana Nowickiego zabiła kaczkę i ze słoikiem czerniny wsiadła do pociągu osobowego. Po całodziennej podróży i trzech przesiadkach przyjechała do Krakowa zobaczyć wnuka.

Niestety związek się rozpadł. Tuż po śmierci biegaczki, aktor przepraszał ją w liście. Za to, że samotnie musiała wychować ich syna. – Ze smutkiem stwierdzam po czasie, jak Cię zaniedbałem – pisze Jan Nowicki z Zurychu, miesiąc po śmierci Basi. Dalej czytamy – Umarłaś, ale… od dziś przestałaś mieć 64 lata. Dzisiaj mimo, a może właśnie dlatego, że Cię już nie ma, uśmiechasz się tamtym uśmiechem i całujesz tamtymi ustami. Śmierć Basiu cofa nas w czasie. Ona uczy, każe kochać życie. W tym tkwi niepojęta, radosna mądrość – uśmiechu przez łzy. Nie gniewaj się tam na mnie. Raczej lituj. (…) Kochałem Cię kiedyś. Do zobaczenia dziewczyno.

Aktor otwarcie przyznaje się do tego, że zaniedbywał też syna. Łukasz Nowicki urodził się 6 lipca 1973 w Krakowie. Dziś jest aktorem teatralnym i filmowym oraz dziennikarzem i prezenterem telewizyjnym. Widzowie mogą go oglądać w porannym programie TVP2 „Pytanie na śniadanie” oraz jako prowadzącego teleturniej „Postaw na milion”, na tej samej antenie. Jego żoną była piosenkarka Halina Młynkowa, z którą ma syna Piotra.

Mama, może przez to, że była z Poznania, przechowywała wszystko: buty, w których zdobywała medale, koszulki z opisem Sztokholm, Tokio, Rzym. Od dziecka się tym bawiłem, robiłem sklepik z medalami. Wory tego były. Nawet mam w szufladzie zdjęcie mamy z Gregorym Peckiem – wspomina Łukasz Nowicki w wywiadzie udzielonym Wojciechowi Staszewskiemu z magazynu „Bieganie” i dodaje – Dziś moja mama jest zapomniana, a ojciec to znany aktor. Wtedy było odwrotnie! To mama go wprowadziła do Piwnicy pod Baranami, to mama go poznała z Piotrem Skrzyneckim, to mama była kimś. A Jan Nowicki był młodym aktorem, który zagrał w „Tangu” Mrożka i kobiety się w nim kochały.

Fot. archiwum rodzinne

Krótko przed jej śmiercią spotkaliśmy się na audycji ze słuchaczami w Radiu Merkury – wspominał red. Jacek Hałasik. – Zadzwonił jakiś słuchacz i trochę niestosownie zaczął ją wypytywać o te wszystkie nazwiska i tych wszystkich mężów. Myślałem, że będę musiał ingerować, a ona nie. Z jaką klasą potrafiła ze słuchaczem dyskutować także o swym życiu prywatnym.

 

Ostatnia prosta

Po zakończeniu sportowej kariery, zamieszkała w Grenoble, gdzie została hostessą podczas olimpiady zimowej. Po powrocie do Polski zamieszkała w Krakowie, gdzie studiowała historię sztuki. Lubiła stare meble i tym bakcylem zaraziła Łukasza, który do dziś podświadomie kupuje stare biurka. Na początku lat 90. prowadziła bar kawowy przy Starym Teatrze w Krakowie.

Pamiętam, że miałem przy kawiarence swój biznes – przynosiłem pepsi. Szedłem do delikatesów, w wielkim koszyku przywoziłem skrzynkę pepsi w wąskich butelkach i miałem z tego jakiś zarobek. Kawiarnia zabierała mamie dużo czasu i dawała też dużo wolności. Mama była kinomanką, kiedy podrosłem, kończyła pracę i szła do kina, dzień w dzień. Potem stała się telemanką, oglądała wszystkie transmisje sportowe i filmy, publicystykę. (…) Czytała niewyobrażalne ilości gazet. Była tak oczytana, że wolałem z nią nie podejmować żadnych tematów, bo było mi wstyd – mówił Łukasz Nowicki w cytowanym już wywiadzie udzielonym Wojciechowi Staszewskiemu.

Barbara Lerczak-Janiszewska-Sobotta zmarła niespodziewanie 21 listopada 2000 w Krakowie. Zgodnie z jej wolą pochowana została na cmentarzu junikowskim. Żegnając ją, Irena Szewińska, młodsza koleżanka z lekkoatletycznej bieżni i siedmiokrotna medalistka igrzysk olimpijskich, mówiła: W 1964 roku w Tokio biegłyśmy razem w finale 200 metrów. Była dla nas wzorem. Zawsze pogodna, uśmiechnięta, szczęśliwa. Była wybitną osobowością. Również w dowód pamięci o Basi Jan Nowicki napisał słowa piosenki do muzyki Zbigniewa Preisnera. Utwór „Ostatni bieg Basi” wykonała Hanna Banaszak.

 

Tablica pamiątkowa

Atrakcyjna blondynka uśmiecha się ze zdjęcia, które widać na tablicy pamiątkowej, zawieszonej na ścianie domu przy ul. Wierzbięcice 41a. Naprzeciwko dawnego kina Wilda. Znalazły się na niej również zdobyte medale.

Fot. archiwum rodzinne

Zasłużyła na to, aby ją upamiętnić – mówi jej brat Lechosław Lerczak, który włożył wiele wysiłku w to, aby przypomnieć wszystkim, że jego siostra pochodziła z Poznania. – Tu się urodziła, w tym domu. I choć mieszkała potem w Gdańsku i Krakowie, to z Poznaniem zawsze była emocjonalnie związana. Tęskniła za nim – tłumaczy. Wciąż miło patrzeć, jak jest dumny ze swej siostry. – To była tak interesująca osoba. Najpierw znali ją wszyscy na Wildzie, potem w Poznaniu, wreszcie w całej Polsce – mówi Pan Lechosław.

Warto pamiętać o wybitnych postaciach z naszego regionu. Utożsamiamy się z artystami i sportowcami, kiedy odnoszą sukcesy, więc pamiętajmy o nich, gdy zakończą karierę i od nas odejdą. Cieszę się, że sam mogłem bliżej poznać postać Pani Barbary i przypomnieć ją Państwu. Przeglądanie zdjęć i materiałów prasowych udostępnionych przez Lechosława Lerczaka było niezwykłym doświadczeniem.

Michał Sobkowiak