Wyszłaś ze spotkania tak cicho – na palcach,
jakby w tiulu z mgły tańcząc na boso walca.
Czy to może był taniec „to the end of love”?
Oj tak! – patrz, nikt już nam tu nie bije braw.
Błądzą w przestrzeni dźwięki Twojej VIOLIN,
niestety zapomnieliśmy już i nasze hasło, i PIN.
Dzisiaj pozostała tylko czarna jak heban Gitara,
złożona u stóp katedry wspomnień, nasza ofiara.
Myśli nasze pogubiły w internecie swoje proste drogi,
wirtualny listonoszu – za wysokie serc naszych progi?
Kanadyjski bard już dawno śpiewał o takim rozstaniu,
myśląc może o naszym, chociaż wirtualnym spotkaniu.
Czy zagrają nam jeszcze skrzypce i gitara, czy zanuci bard,
czy zaśpiewa dla nas ze swej czarnej płyty Master Leonard?
Może ta nadzieja da nam siłę do ufnego losu przetrwania,
wyrażając w tej tęsknocie wizję do „nowego spotkania”…?
Karol Górski