Przeszła polami pani bladolica.
Drzewa bezlistne i lód na jeziorze
dotknęła dłonią biała czarownica.
Powiało mrozem.
Srebrem spłynęły lekkie płatki z nieba,
kładąc się gęstym na ziemi dywanem.
Już ptak za oknem rankiem mi nie śpiewa
w zamieci białej.
Ziemia zamarzła, a z nią twoje serce
zmienione w sopel zimny i nieczuły.
Wrony na drzewie, kracząc mi szyderczo
myśli zatruły.
Jak mam dziś rozgrzać serce skute lodem,
skoro na łzy jest zupełnie nieczułe.
Cokolwiek zrobię i cokolwiek powiem,
już nie zrozumiesz.
Pożegnać chcę już tę śnieżną królową,
bo mi odbiera nadzieję ostatnią.
Mimo, że innym jest miła rzekomo,
dla mnie jest matnią.
Mówią, że biała, wygląda cudownie;
a ja być może z tej właśnie przyczyny,
choć inni chwalą, powtórzę ponownie:
„nie lubię zimy”.
© Danuta Zofia Buks
Kępno, 9.01.2016 r.