pamiętam zapachy (jakby wczoraj)
zielonego sianokosu z torfowisk
pamiętam na konwalie była pora
wiatr przywiał wonny koktajl i zawisł
z dachem zapadłym starą chałupkę
w rozpadzie – drzwi trzaskały połą
a wokół zakwitły niezabudki
i klekot bociana nad stodołą
i o miłości nie było mowy
a już całowałeś moje usta
pamiętasz?… (zawróciłeś mi w głowie)
dłonie nie obejmowały pustki
sceneria trwoniła piękno z bajki
dla nas dwojga, by w ten króciutki czas
zgasić pożar w niezapominajkach
roztańczyć zmysły… konwalie i las
nikt nie widział jak płonęła łąka
nikt nie poznał naszej tajemnicy
(w lazury kwiatów wzrok się zabłąkał)
tylko ważki Nimfy
i błotne ogniki.
Zofia Szydzik
Elbląg, maj 2017