do miejsca niczym
stary port
stary port
z którego wypływa się
na podbój świata
na podbój świata
tu serce już nie
przyspiesza
przyspiesza
ono wie
rozpoznaje klimat i zapach
tych stron
tych stron
powrót do domu
wysłużonego żeglarza
co zawrócił
co zawrócił
fregatę w nadwątlonym
stanie
stanie
z niebezpiecznych wód
po wielu sztormach i
abordażu
sam zaś
z przytępionym
słuchem i wzrokiem bowiem
słuchem i wzrokiem bowiem
za dużo słyszał i
widział
widział
ze skołatanym sercem
bowiem
bowiem
sporo przeżył
powrócił do domu
gdzie stół z
przetartym blatem
przetartym blatem
stary kredens śpiewa
zawiasem
zawiasem
i te same strachy ze
strychu
strychu
tylko już…
niestraszne
to dom skromny i
stary
stary
z gniazdami jaskółek
pod
pod
okapem dachu
z pajęczyną na której
deszcz
deszcz
odpoczywa kroplą
gdzie zapach siana
i jeziornego
rozlewiska szmat
rozlewiska szmat
gdzie ta sama
serenada wieczorna
serenada wieczorna
perkoza krzyk
bociana niski lot nad
sadem
sadem
tak mało potrzeba –
tylko powrotu
tylko powrotu
by nowego początku
każdy
każdy
następny dzień był
świętem
Zofia Szydzik
Elbląg, czerwiec 2014