Tuż po koncercie – recitalu Faridy otrzymałem od
uszczęśliwionego słuchacza Sebastiana Nowakowskiego krótki liścik, który
przytaczam w całości:
Fot. Hieronim Dymalski
Wszyscy wyszliśmy
zachwyceni, a energia Faridy chyba jeszcze długo będzie nas niosła. Naszą grupę
połączyła muzyka, a ściślej udział w teleturnieju ‘Jaka to melodia’. Nie
mieliśmy okazji obserwować Faridy w czasach jej świetności, ale po tym co
wczoraj zobaczyliśmy i usłyszeliśmy zgodnie stwierdziliśmy, że ta świetność
absolutnie nie minęła. Dotąd ja przynajmniej uczestniczyłem w większych
koncertach, ale po wczorajszym dniu zacząłem dostrzegać wartość takich
kameralnych muzycznych spotkań i recital Faridy jest dla mnie bodźcem, niezapomniany.
Serdecznie pozdrawiam Pana i proszę przekazać pozdrowienia również Faridzie
”.
Co mnie pozostaje? Tylko kontynuować wskazany alegorytm przez
Sebastiana Nowakowskiego. Narracja przez niego zaproponowana powinna być
kontynuowana, posłużyć jako asumpt do użycia podobnych przymiotników.
Powiedzieć, że koncert był świetny to jakby nic nie napisać. Bo to było coś
więcej niż koncert. Mogę śmiało napisać, że była to taka namiastka muzycznego
misterium, święta wokalistyki, które można wyczarować z instrumentu jakim jest
głos. Ile można wyśpiewać uczuć, refleksji, wzruszeń – pokazała nam Farida. Do
tego trzeba nie tylko kilkudziesięciu lat spędzonych na estradzie i studio
nagraniowym, ale czegoś więcej, czyli nieprzeciętnego talentu, miłości do
muzyki i osobistego jej przekazywania. Jeśli to wszystko połączy się z perfekcyjną
techniką wokalną, to można przekazać słuchaczom wszystko, co w duszy gra. I
słuchający bez wątpienia przekaz dosłyszą i doceniają.
Wychodząc z recitalu Faridy z sali Word Trade Center mogę
stwierdzić, że mój apetyt na wiosenną muzykę został w pełni zaspokojony…
Krzysztof Wodniczak