czarna jak moje myśli
przymilna aż po drżenie ręki
kiedy na kolanach
wymrukiwała pacierze
bałam się że kiedyś nie wróci
jak tamte których skórki
przegarbowały mknące bieżniki
one też miały swoje ścieżki
nie zawsze jednak trafione
umarła w piętnastym roku
cierpiąc w szczypcach
intruza lokatora
raki zazwyczaj cofają się
a ten jakby zgłupiał
jednocześnie
atakując wiele organów
rozżalona
wykopałam grób
zasypaną
tekturową trumienkę
przyklepałam
dziecięcą łopatką
pomiędzy
dwoma kamieniami
z wypisanym imieniem
zasadziłam niezapominajki
podlane łzami
nadal kwitną
w sercu pamięcią
spod brudnych paznokci
czas zatarł żałobę
pozostawiając
ciepłe wspomnienia
Aldona Latosik
21 I 2015
©