Z PAMIĘTNIKA ROCKOWEGO PIERNIKA
Czesław Niemen był
wspaniałym człowiekiem. W latach siedemdziesiątych, jak pamiętam –
zaproponowałem mu przeprowadzenie wywiadu dla muzycznego pisma „M – jak muzyka”.
Zgodził się. Rozmawialiśmy przez kilka godzin. Chciałem przygotować namiastkę
wywiadu rzeki, na wzór rozmów Krzysztofa Kąkolewskiego z Melchiorem
Wańkowiczem.
wspaniałym człowiekiem. W latach siedemdziesiątych, jak pamiętam –
zaproponowałem mu przeprowadzenie wywiadu dla muzycznego pisma „M – jak muzyka”.
Zgodził się. Rozmawialiśmy przez kilka godzin. Chciałem przygotować namiastkę
wywiadu rzeki, na wzór rozmów Krzysztofa Kąkolewskiego z Melchiorem
Wańkowiczem.
Spisałem wszystko i następnego dnia dałem Czesławowi do
autoryzacji naszego „wywiadu” – strumyka” (rodzaj wywiadu rzeki), który – jak
wszystko co robił ten wspaniały Artysta – został potraktowany bardzo poważnie,
bez spoufalania się. Potem spotykaliśmy się częściej przy okazji koncertów w
Poznaniu, stolicy lub w innych miastach. Lata 80., to okres boomu muzyki
elektronicznej i tak, we wrześniu 1989 r. zarejestrowaliśmy w Poznaniu na wzór
Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego – Stowarzyszenie Muzyki Elektronicznej.
Niemen został oczywiście honorowym prezesem SME.
autoryzacji naszego „wywiadu” – strumyka” (rodzaj wywiadu rzeki), który – jak
wszystko co robił ten wspaniały Artysta – został potraktowany bardzo poważnie,
bez spoufalania się. Potem spotykaliśmy się częściej przy okazji koncertów w
Poznaniu, stolicy lub w innych miastach. Lata 80., to okres boomu muzyki
elektronicznej i tak, we wrześniu 1989 r. zarejestrowaliśmy w Poznaniu na wzór
Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego – Stowarzyszenie Muzyki Elektronicznej.
Niemen został oczywiście honorowym prezesem SME.
Przełomowym momentem w naszej znajomości był „Koncert dla
miasta” (10 VI 1990 r.), na schodach poznańskiego ratusza (był Czesław, trzy
chóry, lasery). Od tego momentu Niemen obdarzał mnie bezgraniczną życzliwością
i zaufaniem. Robiliśmy koncerty, może nie było ich zbyt wiele – ale nie był on
zainteresowany ilością, lecz jakością produkcji muzycznej.
miasta” (10 VI 1990 r.), na schodach poznańskiego ratusza (był Czesław, trzy
chóry, lasery). Od tego momentu Niemen obdarzał mnie bezgraniczną życzliwością
i zaufaniem. Robiliśmy koncerty, może nie było ich zbyt wiele – ale nie był on
zainteresowany ilością, lecz jakością produkcji muzycznej.
Mogę powiedzieć, że byliśmy przyjaciółmi. Niemen fascynował
się muzyką elektroniczną i… tak zawiązały się nasze kontakty zawodowe i
prywatne. W latach 1989-2002 pracowaliśmy w powołanym przeze mnie
Stowarzyszeniu Muzyki Elektronicznej. W tym okresie byłem jego menedżerem.
Czesław ujął – nie tylko mnie – otwartością dla ludzi, lojalnością i pomocą
wobec potrzebujących. Ze wzruszeniem piszę o „cichym” wsparciu finansowym dla
polskich szkół na Litwie. Nie wynosił się, nie twierdził, że jest kimś wielkim
i – wbrew niektórym opiniom – nie dbał o poklask. Owszem, nie łatwo się z nim
współpracowało. Wymagał bowiem od siebie i od innych, ale nie były to sprawy
niewykonalne. Niczego mu nie podpowiadałem, nie wprowadzałem żadnych korekt
podczas ustaleń odnośnie koncertów (nie było ich wiele; na scenie nie mogło być
żadnego loga sponsorskiego) lub nagrań (zachęcałem do kontaktów z niewielkimi,
niezależnymi wytwórniami płytowymi). Najlepiej wiedział: co, kiedy i jak. Od
początku naszej znajomości przyjęliśmy pewne pryncypia. Wiedziałem jakie ma
oczekiwania, bynajmniej nie finansowe, lecz raczej „logistyczne”. Starałem się
im sprostać przed i w czasie koncertów w kraju i za granicą. Podziwiałem i
podziwiam go do dziś, teraz nawet bardziej, bo wiem, że jest głucho i cicho bez
jego rad i muzyki.
się muzyką elektroniczną i… tak zawiązały się nasze kontakty zawodowe i
prywatne. W latach 1989-2002 pracowaliśmy w powołanym przeze mnie
Stowarzyszeniu Muzyki Elektronicznej. W tym okresie byłem jego menedżerem.
Czesław ujął – nie tylko mnie – otwartością dla ludzi, lojalnością i pomocą
wobec potrzebujących. Ze wzruszeniem piszę o „cichym” wsparciu finansowym dla
polskich szkół na Litwie. Nie wynosił się, nie twierdził, że jest kimś wielkim
i – wbrew niektórym opiniom – nie dbał o poklask. Owszem, nie łatwo się z nim
współpracowało. Wymagał bowiem od siebie i od innych, ale nie były to sprawy
niewykonalne. Niczego mu nie podpowiadałem, nie wprowadzałem żadnych korekt
podczas ustaleń odnośnie koncertów (nie było ich wiele; na scenie nie mogło być
żadnego loga sponsorskiego) lub nagrań (zachęcałem do kontaktów z niewielkimi,
niezależnymi wytwórniami płytowymi). Najlepiej wiedział: co, kiedy i jak. Od
początku naszej znajomości przyjęliśmy pewne pryncypia. Wiedziałem jakie ma
oczekiwania, bynajmniej nie finansowe, lecz raczej „logistyczne”. Starałem się
im sprostać przed i w czasie koncertów w kraju i za granicą. Podziwiałem i
podziwiam go do dziś, teraz nawet bardziej, bo wiem, że jest głucho i cicho bez
jego rad i muzyki.
Gdyby zapytać jakim był, odpowiem krótko: był prawdziwym,
silnym mężczyzną, ujmował – nie tylko mnie – otwartością i chęcią niesienia
pomocy pogubionym i potrzebującym. Nie łatwo się z nim współpracowało. Wymagał
bowiem od siebie i od innych, ale nie były to sprawy niewykonalne. Tworzył jednoosobowy
zespół techniczny, np. podczas naszych koncertów na terenie Niemiec, w Belgii i
Holandii. Lubił ogród, koty i kochał kobiety (tzn. żonę, córki i teściową). Po
prostu, był człowiekiem rodzinnym („błogosławiony” między swoimi niewiastami),
lojalnym i to cementowało, roziskrzało naszą znajomość. Zaproponowałem
przygotowane „albumu rodzinnego”, na którym znalazły by się nagrania Czesława,
Natalii, Nory, a Małgosia miała wykonać okładkę. Otrzymałem dwa nagrania i
minutowy „Piękny jest ten świat”, który nie wybrzmiał i pozostał w naszej
pamięci, jako „dziwny”…
silnym mężczyzną, ujmował – nie tylko mnie – otwartością i chęcią niesienia
pomocy pogubionym i potrzebującym. Nie łatwo się z nim współpracowało. Wymagał
bowiem od siebie i od innych, ale nie były to sprawy niewykonalne. Tworzył jednoosobowy
zespół techniczny, np. podczas naszych koncertów na terenie Niemiec, w Belgii i
Holandii. Lubił ogród, koty i kochał kobiety (tzn. żonę, córki i teściową). Po
prostu, był człowiekiem rodzinnym („błogosławiony” między swoimi niewiastami),
lojalnym i to cementowało, roziskrzało naszą znajomość. Zaproponowałem
przygotowane „albumu rodzinnego”, na którym znalazły by się nagrania Czesława,
Natalii, Nory, a Małgosia miała wykonać okładkę. Otrzymałem dwa nagrania i
minutowy „Piękny jest ten świat”, który nie wybrzmiał i pozostał w naszej
pamięci, jako „dziwny”…
Co jeszcze? Zawsze stał daleko od polityki i niech nikogo nie
myli użyczenie ścieżki z niezapomnianym utworem „Dziwny jest ten świat”
AWS-owi. Ostatnią akcją „polityczną” było podpisanie listu o twardym stanowisku
wobec Unii Europejskiej (listopad 2003 r.). Kochał ludzi, to wystarczało!
myli użyczenie ścieżki z niezapomnianym utworem „Dziwny jest ten świat”
AWS-owi. Ostatnią akcją „polityczną” było podpisanie listu o twardym stanowisku
wobec Unii Europejskiej (listopad 2003 r.). Kochał ludzi, to wystarczało!
W Poznaniu na długo – mam nadzieję – pozostanie cząstka
Niemena. Od pewnego czasu w naszym mieście mieszka bowiem Natalia z mężem Mateuszem
Otrębą (fotografem, członkiem grupy Gospel), może urodzi się wnuk…
Niemena. Od pewnego czasu w naszym mieście mieszka bowiem Natalia z mężem Mateuszem
Otrębą (fotografem, członkiem grupy Gospel), może urodzi się wnuk…
Rozmawialiśmy między świętami a Sylwestrem, snuliśmy plany
odnośnie wydania płyty, mówiliśmy o „rodzącym się” utworze „Piękny jest ten
świat”. Słyszę jeszcze charakterystyczny dźwięk jego słów…
odnośnie wydania płyty, mówiliśmy o „rodzącym się” utworze „Piękny jest ten
świat”. Słyszę jeszcze charakterystyczny dźwięk jego słów…
Ucichło.
Krzysztof Wodniczak