JACEK LIERSCH PRZYPOMINA
Wśród wielu wykonawców nurtu glam rocka, tak popularnego w latach
siedemdziesiątych są tacy, którzy dziś są mniej lub bardziej zapomniani. Bez
wątpienia taką formacją jest Wizzard.
Zespół został założony w 1972 roku
z inicjatywy Roy’a Wood’a. Ten charyzmatyczny wokalista, kompozytor i
multiinstumentalista, założyciel grupy The Move i współzałożyciel grupy
Electric Light Orchestra, właśnie w roku 1972 powołał do życia grupę Wizzard.
Działo się to to po rozstaniu z ELO.
Roy Wood nagrał z ELO jedną płytę,
miał niewielki udział w drugim krążku „elektryków”. Jednak nieco inne
spojrzenie na sprawy muzyczne plus osobiste animozje z Jeff’em Lynne’m
spowodowały, że postanowił odejść z ELO. Wraz z nim transferowali się także
dwaj inni muzycy tej formacji: Bill Hunt i Hugh Mc Dowell. Do składu zespołu
dokooptowani zostali też tacy muzycy jak Charlie Grima, Nick Pentelow, Rick
Price i Keith Smart. Nazwiska może nie z pierwszych stron muzycznych czasopism,
ale na pewno dające gwarancję dobrego grania. I w ten oto sposób powstała
formacja grająca glam rocka, z charyzmatycznym liderem jako znakiem
rozpoznawczym.
Roy Wood to moim zdaniem jeden z
najwybitniejszych artystów lat siedemdziesiątych. Ciągły poszukiwacz muzycznych
brzmień, czego przykładem może być właśnie glam rockowy Wizzard. Muzyczny
wizjoner. Artysta niepokorny, trudny do sklasyfikowania, krążący między popem,
glam rockiem, art rockiem, słowem artysta trudny do sklasyfikowania. Jego
Wizzard był etapem w jego artystycznej drodze. Ekscentryczny makijaż jako
wizualny znak rozpoznawczy plus muzyka, która grała jego grupa, były takim
specyficznym mariażem patosu i groteski. Tego muzycznego i tego wizualnego. Bo
taki był glam rock.
Wizzard nagrali raptem dwie płyty
długogrające. Dali światu jeden super przebój („See My Baby Jive”), kompletnie
zresztą już zapomniany, kilka innych, mniej popularnych piosenek i w roku 1975
zniknęli. Tak jak wiele innych muzycznych pomysłów Roy’a Wood’a. Mimo wszystko,
Wizzard to jedno z ciekawszych zjawisk w historii glam rocka i muzyki w ogóle.
Jacek Liersch