JACEK LIERSCH PRZYPOMINA

Dziś w muzycznych wędrówkach po przeszłości chciałbym przenieść się w
czasie do zachodnioniemieckiego wówczas Essen. To tam właśnie pod koniec 1969
roku powołana do życia została grupa Eloy (nie mylić z ELO).
Założycielem zespołu był Frank
Bornemann (gitara, śpiew), jedyny który przetrwał wszystkie zawirowania kadrowe
w zespole. Bo trzeba dodać, że zespół istnieje do dziś. W Niemczech uznawany
jest za jeden z najważniejszych zespołów niemieckiej sceny rocka progresywnego.
Choć trzeba przyznać, że początki kariery zespołu, szczególnie trzy pierwsze
płyty w ich dyskografii, to tzw. „krautrock” (czyli mówiąc dosłownie „szwabski
rock”). Potem następuje okres, kiedy muzycy dziarsko podążają w kierunku
klasycznego rocka progresywnego i jest to chyba najlepszy okres w ich karierze.
Począwszy od albumu „Power and the
Passion” z 1975 roku, poprzez kolejne cztery płyty, zespół tworzy świetną
progresywną muzykę. Początek lat osiemdziesiątych to fascynacja jaką niosą
syntezatory i w ten sposób ich muzyka nabiera zupełnie innego, elektronicznego
kolorytu. Płyty nie są już niestety tak ciekawe jak te z lat siedemdziesiątych,
dochodzi też do konfliktów w zespole. Efektem jest rozwiązanie grupy w 1984
roku.
Cztery lata później dochodzi do
reaktywacji zespołu, ale to już są zupełnie inne czasy, zmienili się też i
odbiorcy. Zresztą i jakość tworzonej muzyki pozostawiała wiele do życzenia. W
1998 roku ukazał się album „Ocean 2”, będący powrotem do progresywnych korzeni,
a zarazem będący płytą na miarę ich najlepszych dokonań.
W styczniu 2014 roku ukazało się
dwupłytowe wydawnictwo zawierające zapis koncertu z trasy, jaką zespół odbył
rok wcześniej. Płyta dostępna jest też w zestawie z DVD „Live Impressions”, będącym
rejestracjami występów formacji na wyspie Loreley z 2011 oraz z Moguncji z 2012
roku. Tytuł tego zestawu jest wielce wymowny: „Reincarnation on Stage”. Czy
będzie to skuteczna reinkarnacja? Zobaczymy. Osobiście życzyłbym sobie, aby
jeszcze trochę na tej progresywnej scenie pozostali.
P.S. Utwór „Time to Turn” z płyty o
tym samym tytule został nagrany przez Budkę Suflera pod tytułem „Noc Komety”.
Jacek Liersch