RARYTASY Z ZAKURZONEJ GRAJĄCEJ
SZAFY

Raptem sześć utworów i nieco ponad trzydzieści sześć minut muzyki. Ale
jak znakomitej muzyki. Moim zdaniem jeden z najlepszych albumów koncertowych
jaki nagrał i wydał polski wykonawca. Mowa o koncertowej płycie zespołu Lombard
zatytułowanej „Live”.
Album wydała polonijna firma
„Savitor” pod numerem katalogowym SVT 002. Wydawnictwo zaiste wyjątkowe. Z
różnych powodów. Po pierwsze to zestaw znakomitych kompozycji, świetnie
zagranych i zaśpiewanych. Po drugie to chyba jedna z pierwszych koncertowych
płyt polskiego wykonawcy, którą akceptuje się po pierwszym odsłuchaniu. I po
trzecie, wydaniem tego albumu podjęła się raczkująca wówczas na rynku płytowym
firma „Savitor”. Chwała jej za to, bo to właśnie dzięki niej mogliśmy w maju
1983 roku kupić ten krążek.
No może kupić to zbyt górnolotne
stwierdzenie bo w tamtych latach płyty, jak i wiele innych produktów się
zdobywało. Produkty firm polonijnych były raczej trudne do zdobycia, ale czasem
udało się „wbić” w dostawę, odstać swoje w kolejce i pozyskać upragniony
produkt. W taki właśnie sposób stałem się posiadaczem tego naprawdę
fascynującego albumu.
Album rozpoczyna dynamiczna kompozycja
Grzegorza Stróżniaka „Nasz ostatni taniec”. Po nim mamy „Znowu radio”, jedyna
kompozycja Piotra Zandera na tej płycie, z jego autorską, jakże precyzyjną i
świdrującą ucho gitarową solówką. Stronę „A” kończy ponad dziewięciominutowy
„Bye, bye Jimi”, muzyczny hołd dla Jimi Hendrixa.
Strona „B” zaczyna się od nieco
niedocenianego utworu „Słowa chore od słów”. Spokojny motyw muzyczny plus
wyborny wokal Małgorzaty Ostrowskiej i kolejna wyśmienita solówka Zandera. A
zarazem potem „Spóźniona radość”, kolejny rytmiczny i dynamiczny kawałek z
ciekawą solówką Stróżniaka na klawiszach. No i dochodzimy do „grand finale”,
czyli utworu, który bez wątpienia należy już do kanonu polskiego rocka.
„Przeżyj to sam” i wszystko już jasne.
Siła i moc tej płyty, wynikała moim
zdaniem ze składu Lombardu w tamtym okresie. Kompozycje Grzegorza Stróżniaka,
również nierzadko wykonywane przez niego samego („Bye, bye Jimi”, „Przeżyj to
sam”), wokal Małgorzaty Ostrowskiej, czy wreszcie znakomicie brzmiąca gitara
Piotra Zandera, to były trzy jakże istotne i wspaniale uzupełniające się
elementy muzycznej maszyny zwanej Lombardem.
Chyba jeszcze długo nie będzie nam
dane wysłuchać tak dobrych nagrań, jak te dokonane podczas dwóch koncertów
zespołu w Sali Filharmonii Szczecińskiej w listopadowy wieczór 1982 roku.
Jacek Liersch