Relacja
z wernisażu wystaw „Tańczące Eurydyki” i „First Swing”, który wydarzył się
wczoraj, w czwartek 17 września 2015 na wysogotowskim wygwizdowie w Poznaniu,
do którego jednak naprawdę warto jest dotrzeć.
Golfista Antoniego Walerycha
Zaczynało się od róży – jednej, czerwonej i
dość długiej. Takiego kwiatka dostawała każda kobieta, która na wernisażu się
stawiała. Uroczyste otwarcie nastąpiło – oczywiście – z niejakim poślizgiem
czasowym. Planowano początek na godz. 18.00, ale organizatorzy wzięli chyba pod
uwagę trudności z dotarciem na miejsce (Sala ‘Multiroom’ „Metalmexu” na ul.
Wierzbowej 162 w Poznaniu) i zaczekali na maruderów.
Na początku głos zabrała kurator wystawy – pani
Violetta Kowalczyk. Najpierw opowiadała ona – jak to na wernisażach bywa – o
obu ekspozycjach, czyli – jak pamiętamy – o „Tańczących Eurydykach” i o „First
Swingu”. Pierwsza jest wystawą płaskorzeźb i obrazów, która prezentuje – między
innymi – prace z cyklu „Baletnice”, przy czym każda z tych prac ma numerek.
Jest ich 10 (1 z nich znajduje się już w rękach nabywcy), a poza tym na
wystawie są jeszcze 4 prace i 3 inne rzeźby (pan Antoni poproszony o parę słów
zadeklarował się raczej jako rzeźbiarz).
„Baletnica nr IX”
Drugą ekspozycją jest – też pamiętamy – „First
Swing”. Składa się z samych rzeźb – jest ich tyle, ile dołków na polu
golfowym, czyli 18, ale 18 dużych i 18 małych, przy czym jedną z nich – dużą – widzimy
na zdjęciu głównym do artykułu. Ekspozycja ta zasługuje na szczególną uwagę, bo
przynależny – można by powiedzieć – do świata sportu. A raczej trudno jest
połączyć go ze sztuką – Antoniemu Waleremu się to udało. Stworzył cykl, który
nazwał „Golffighter” obejmujący rzeźby przedstawiające sylwetki walczących
golfistów.
Antoni Walerych
Należy też wspomnieć co nieco o twórcy – Antoni
Walerych to rzeźbiarz, a także – w mniejszym stopniu – malarz i grafik Jest
jednym
 z bardziej znanych współczesnych
twórców i jednocześnie absolwentem poznańskiej ASP i uczniem m.in. prof. M.
Więc
ka-Wnuka i J. Kopczyńskiego. Jego prace – bez
względu na technikę – cechuje spójność. Charakterystyczne, długie i mocno
kreślone linie ołówkowych rysunków odpowiadają zdecydowanym pociągnięciom
pędzla w kompozycjach malarskich i ostrym krawędziom spawanych ze stali
szlachetnej przestrzennych elementów rzeźb.
Twórca ma na swoim
koncie wiele wystaw indywidualnych i zbiorowych, zarówno w kraju jak i
zagranicą. Jednym z jego sławniejszych polskich dzieł jest 5-cio metrowy jeleń,
którego zrobił dla miasta Jelenia Góra.
Po wystąpieniu pani kurator przyszła pora na
muzykę. Wystąpił wspaniały bandeonista, Wiesław Prządka, któremu towarzyszyli:
skrzypek Michał Grabarczyk i pianista Piotr Niewiedział. Zagrali wspólnie kilka
kompozycji Astora Piazzolli, kompozytora tanga argentyńskiego, który stworzył wspaniałe
argentyńskie tango neuvo.  Było naprawdę pięknie – jeśli był ktoś,
kto przyszedł na wernisaż tylko dla muzyki, na pewno nie pożałował. Zresztą
Astor Piazzolla nie ma sobie równych jeśli chodzi o tango.
Prawdą jest też, że takie dzieła, jak te na
wernisażu, pomimo że mogą – a nawet muszą – podobać się wielu ludziom, ja do
nich nie należę. Subiektywnie poszłam więc na poszukiwania czegoś innego,
ciekawszego, mnie bardziej przyciągającego. I znalazłam, przecież na ul.
Wierzbowej 162 znajduje się ‘V.A. Gallery Poland’,
a w niej – jak to w galeriach bywa najczęściej – obrazy. Wśród nich kilka dzieł
pani Renaty Brzozowskiej dotyczące tematu tańca flamenco.
Obraz Renaty Brzozowskiej
Na koniec chciałabym
napisać coś o gościach wernisażu. Było ich naprawdę wielu i większa część musiała
stać, co aż zadziwiało, biorąc pod uwagę umiejscowienie
V.A. Gallery Poland’ – wcale nie przy głównej drodze,
tylko gdzieś w głębi osiedla domków jednorodzinnych, w większości których –
jeśli nie we wszystkich – mieszczą się różne firmy, spółki i inne małe interesy.
Takie wernisaże i wystawy zdarzają się tu co prawda od kilku już lat, ale jak
wspominał pewien mężczyzna pierwsze takie wydarzenie, to wtedy wszyscy goście
stanowili tak liczną gromadę, że siedzieli wkoło jednego – fakt, że dosyć
dużego, ale bez przesady – stołu, pili wino i rozmawiali.
Na kolejny koniec napiszę, że wystawa „Tańczące
Eurydyki” i „First Swing” Antoniego
Walerycha potrwa jakieś 2, 3 tygodnie i wstęp na nie jest wolny. Także każdy
zainteresowany, komu uda się znaleźć
V.A. Gallery
Poland’, powinien się tam wybrać.
Natalia Mikołajska