Patrząc na to, co telewizje proponują w
porze największej oglądalności jako rozrywkę, nie trudno o wrażenie, iż karmią
społeczeństwo gównem. A naród łaknie je i czeka na kolejną porcję, czyli
kolejne odcinki, edycje itd.

Magdalena
Środa – filozof, etyk – stwierdziła jakiś czas temu, że: – Media opierają się na magii. Dziś widać to wyraźnie. W magiczny sposób
zamieniają dobre filmy w żałosne reklamy, publiczne debaty – w obrzucanie się
błotem, a rozrywkę – w gówno. Niestety, nie mam innego słowa
.
Trudno
się Panią Magdą nie zgodzić, jeśli non stop pojawiają się nowe edycje Big
Brothera i innych tego typu programów. Stacje telewizyjne poszły dalej i
wciskają gawiedzi „Tańce z gwiazdami” i tym podobny chłam, jako wysoce
emocjonujący show. Tak jakby było ważne, jak tańczy jakaś piosenkareczka czy
aktor. Przecież to pierdoła, liczy się jak śpiewa piosenkarka, jak gra aktor, a
to czy umie tańczyć, jest nieistotne. Jeśli telewizje chcą promować taniec, to
niech transmitują zawody taneczne profesjonalistów.
Podobnie
jest z licznymi talentshow, gdzie pod pretekstem szukania gwiazd, ściąga się od
widzów pieniądze za SMS’y. Na końcu i tak wygrywa osoba, którą „poprze”
wytwórnia fonograficzna.
Modę
na tego typu rozrywkę zapoczątkował „Big Brother”, którego sukces polegał
głównie na tym, iż wydawca wykreował zapotrzebowanie na gówna oglądanie. A
potem poleciało lawinowo i wszystkie telewizje (włącznie z publiczną) zaczęły
wpychać programy cieszące się „wielką popularnością”.
Kolejną
barierę złamał „Top Model”, gdzie dziewczyny marzące o karierze modelki
odzierane są z intymności i traktowane jak chodzące wieszaki, bez poszanowania
ich podmiotowości. Ważne by widzowie napatrzyli się na cycki i jeszcze chętniej
wysyłali SMS’y.
Obecnie
triumfy święci format „Rolnik szuka żony”. Normalnie trudno byłoby zrozumieć,
dlaczego przed tym seksistowskim programem zasiada kilka milionów widzów,
jednak widzowie tak się przyzwyczaili do gówna, że łakną go coraz więcej.
Program ma pokazać gawiedzi jak wygląda życie na roli (za chwilę TVP ogłosi, że
to audycja misyjna). Gawiedź na co dzień nie interesuje się światem, ale
telewizyjni macherzy tą ciekawość wykreują.
Szczytem kreacji jest największe gówno
wszechczasów, mianowicie program „Kto poślubi mojego syna”. To właściwie
siermiężna relacja z prowincjonalnego targu niewolnic. Nabici i wytatuowani
młodzieńcy oraz ich prymitywne mamuśki (w realnym świecie nie ma takich kobiet)
oceniają zgromadzone w programie kobiety. Jak bydło. Rozmawiają o ich „cyckach”,
czystości, każą jeść ślimaki, bawią się wzajemną agresją i konkurencją pań.
Młodzieniec z lubością troglodyty przebiera w swoim „miniharemie”, pobiera
pojedyncze sztuki na noc, a mamuśka się cieszy, że widzi w jego łóżku akurat
tę, a nie inną, choć ma pretensje do „przelecianej” dziewczyny, że nie robi
synkowi śniadanka. Bo żony powinny być ciągle w „roomserwisie”
– uważa
Magdalena Środa i dodaje: – Jeśli ktoś,
oglądając ten program, nie ma poczucia, że je gówno, to znaczy, że spustoszenie
intelektualne, emocjonalne, moralne, cywilizacyjne, do którego doprowadziła
medialna żądza zysku, jest naprawdę gigantyczne
.
Dziwić
może, iż programy popularyzujące niewolnictwo, seksualny wyzysk, molestowanie,
pogardę wobec kobiet, nie wywołują protestów wśród zwolenników ojca Rydzyka,
prezesa Kaczyńskiego, Beaty Kempy czy miłującego rodzinę wicepremiera
Piechocińskiego.
Naoglądawszy
się gówna, widzowie stwierdzają często, że „w tej telewizji nie ma nic
ciekawego”. Tu mijają się z prawdą. Mając do wyboru kilkadziesiąt czy kilkaset
stacji, bez problemów znajdą coś ambitniejszego. Wystarczy tylko zrobić użytek
z pilota. Tu jednak pojawia się problem, gdyż telewizyjni macherzy zadbali o
to, uzależnić widza od gówna.
Wolny
człowiek nie ma problemu, by zmienić kanał czy wyłączyć telewizor i przykładowo
w niedzielny wieczór przeczytać ciekawą książkę. A czy Ty, Czytelniku Drogi,
jesteś wolny czy zniewolony przez telewizornię?
Michał
Sobkowiak
Całą
wypowiedź Magdaleny Środy można znaleźć tu.