w tym ogrodzie gdzie
zeszłoroczny liść pląsa
roztańczyły się myśli
w wiosennym poranku
przeszłością jeszcze
nie taką starą – potrząsam
wspominam rumianki
cierpko-słodkawe,
narkotyczne pachnidło
rozchełstane wiatrem
na łodyżce się trzyma
jak białe rusałki, co
wiechy dotykiem
pieściła wiechlina
ogród ten sam – jak
kiedyś – pamiętasz… bywało
zakwitały róże i
błękitniał szafran
krwawiły maki, gdy
niebo niebieszczał
tam gdzie ten parkan
i tylko przypadkiem,
tak jak przed lat wielu
podejdę do furtki by
otworzyć na oścież
jakbyś miał wrócić z
krótkiego spaceru
tak witać najprościej
dlaczego tak długo…
nie… o nic nie zapytam
nawet drżąco-obłąkane
dłonie wstrzymam
stać będę cicho w
smudze cienia… a w dłoni
rumianki i…
wiechlina
Zofia Szydzik
Elbląg, marzec 2014