Strzeliste i piękne,
zarazem groźne.
Zdobne niczym
zmarszczki
matczynej twarzy,
sięgają błękitów.
Bóg ma wszystkie
w zasięgu ręki.
W dotyku? Nie wiem!
Nie drapię się,
póki nie swędzi.
Wsparta o kije
mijam wędrówki ludów.
Radując oczy,
pokrzepiam duszę.
Do schowka serca
chowam obrazy,
by wysypały się
wspomnieniami.
Wysoko nad szczytami
tylko przelatujące ptaki
i kosmos nieskończony,
jak wieczność.
Aldona Latosik
1 III 2016
©