RARYTASY Z ZAKURZONEJ GRAJĄCEJ SZAFY
Cztery. 4. Four.
Czwarty album w dorobku amerykańskiej grupy Foreigner. Był rok 1981, w naszej
ojczyźnie mieliśmy inne problemy niż premiera nowej płyty tej amerykańskiej
formacji. I może właśnie dlatego, że w tym pamiętnym roku tak wiele wydarzyło
się w naszej ojczyźnie, dotarłem do tego wydawnictwa dopiero blisko dwa lata
później.
Może i lepiej bo starszy o te dwa lata zupełnie inaczej
odebrałem te płytę. Na chłodno, bez emocji, ale z dużymi nadziejami. Bo i
wcześniejsze dokonania tego zespołu zdobyły moją sympatię. Foreigner to taka
muzyka, która od razu wpada w ucho. Mocne, ale zarazem melodyjne granie. Dla
mnie to absolutne to, co lubię w muzyce rockowej. Czyli obowiązkowa
melodyjność. A Foreigner to zapewnia. I do tego cudnej urody ballady, które są
takimi przysłowiowymi wisienkami na torcie. Album „4” zapewnia nam to wszystko.
Dziesięć znakomitych kompozycji duetu Lou Gramm/Mick Jones.
Trzy pierwsze nagrania, „Night Life”, „Juke Box Hero” i „Break It Up” to
dynamizm i ostre rockowe granie. A po nich perła nad perły czyli utwór „Waiting
for a Girl Like You”. Ballada, która od pierwszego odsłuchania zaczęła za mną
„chodzić”. Myślę, że wielu z nas tak miało, bo to naprawdę piękny utwór. Pierwszą
stronę zamyka „Luanne”.
A stronę „B” otwiera inny wielki przebój zespołu „Urgent”. Po
nim mamy jeszcze cztery kolejne nagrania, „I’m Gonna Win”, „Woman In Black”, „Girl
On The Moon” i „Don’t Let Go”. Może nie są to utwory na pierwsze miejsca list
przebojów, niezbyt ograne, przynajmniej w naszych stacjach radiowych, ale to
naprawdę znakomite nagrania.
Album wyśmienity, wsparty trzema wybitnymi przebojami czyli
„Waiting for a Girl Like You”, „Juke Box Hero” i „Urgent”. Ale to już jakby
tradycja, bo także trzy wcześniejsze płyty nie były płytami nagranymi ot tak,
dla realizacji kontraktu. Zawsze były to płyty przemyślane, ze świetnymi
kompozycjami najczęściej autorstwa duetu Gramm & Jones. I gdy w zespole
zabrakło tego drugiego to mam wrażenie, że skończył się prawdziwy Foreigner.
Ale to i tak dużo, co zaproponował nam ten kompozytorski duet na przestrzeni
tych kilku lat. Album „4” to jeden z dowodów na tę tezę. Posłuchajcie.
Jacek Liersch