JACEK LIERSCH PRZYPOMINA
Dziś słów kilka o
kolejnym wykonawcy tzw. jednego przeboju. Na początku lat siedemdziesiątych to
nagranie było wręcz obowiązkowe na wszystkich prywatkach. Oprócz takich
wykonawców jak Sweet, Slade, Suzi Quatro czy Nazareth pojawił się wykonawca o
dość oryginalnej i zaskakującej nazwie Titanic.
Jego nagranie zatytułowane „Macumba” było w tak zwanym
zestawie obowiązkowym każdego taneczno-towarzyskiego spotkania. Mało kto wtedy
zastanawiał się, kto jest wykonawcą tego muzycznego cudeńka. A był to wykonawca
dość oryginalny jak na tamte czasy, bo nie pochodził ani ze Zjednoczonego
Królestwa, Niemiec czy krajów Beneluxu. Był to zespół norweski. I tu było
największe zaskoczenie zarówno dla słuchaczy jak i dla krytyków muzycznych.
Swą muzyczną przygodę rozpoczęli w roku 1969, która trwała do
roku 1979. W latach dziewięćdziesiątych zespół znów pojawił się na estradach,
ale był to tylko krótki powrót. Potem jeszcze był rok 2006 i kolejna próba
przypomnienia się publiczności. Jednak to co mieli najlepszego do zaoferowania
widowni pokazali w latach siedemdziesiątych poprzedniego wieku i to było właśnie
ich przysłowiowe pięć minut.
Zaistnieli na listach przebojów od nagrania „Sultana” z roku
1971. Dwa lata później mega hit „Macumba” i… tyle w temacie Titanic. Można
pokusić się co prawda o odsłuchanie ich albumów z tamtego okresu, ale Ameryki
one nie odkrywają. Jest tam co prawda trochę niezłego progresywnego grania, ale
mimo wszystko „Macumba” jest ponadczasowa i niech tak już zostanie. A jak ktoś
odkryje tę formację na nowo, to tym lepiej dla „Macumby”.
 
Jacek Liersch