JACEK LIERSCH PRZYPOMINA
W naszym cyklu kolejny
wykonawca „jednego przeboju”. Choć mam pewne obiekcje do tego sformułowania.
Niby ta piosenka była przebojem, ale tak naprawdę chyba niewielu już ją
pamięta. Grupa Resonance.
I tu już na samym wstępie mamy przekłamanie. To nie zespół a
solowy artysta, który przyjął taki właśnie pseudonim. Za tym muzycznym
projektem jakbyśmy to dziś nazwali, stał Pierre Bachelet, nieżyjący już
francuski kompozytor i piosenkarz. I właśnie pierwszy jego pomysł na muzyczną
karierę opatrzony nazwą Resonance dał mu pierwsze muzyczne szlify i sukcesy na
listach przebojów.
Hicior pod mało oryginalnym tytułem „Ok Chicago” dał temu
sympatycznemu Francuzowi spory sukces w całej Europie. Nawet w latach
siedemdziesiątych, czasach gdy do naszego kraju wszelkie muzyczne nowinki
docierały dość opornie, ten instrumentalny kawałek pojawił się znienacka dając
nam namiastkę wielkiego, muzycznego świata.

Po tym przeboju Resonance już więcej nie objawił się w naszym
kraju. Sam Pierre Bachelet nadal tworzył, w swym dorobku miał kilka kolejnych
przebojów, które do naszej ojczyzny jednak nie docierały. Choć może nie tak do
końca. Jego filmowa muzyka do tak wybitnych obrazów jak „Emmanuelle”, „
Emmanuelle V” czy „Emmanuelle 7”musiała pozostać we wdzięcznej pamięci widzów.
Szczególnie jej męskiej części. Choć akurat w tych filmach muzyka była tylko
tłem.
Pierre Bachelet w swej muzycznej karierze stworzył blisko
dwadzieścia albumów. W naszym kraju pozostanie jednak facetem od piosenki „Ok
Chicago”. Chyba, że powrócimy do filmowych erotyków.
  

Jacek Liersch