Czy metal
to muza do kochania?
„Seven Sages” to młoda, pięcioosobowa metalowa kapela
z Konina, która istnieje od 2014 roku. Umówiłam się z nimi wszystkimi na
wywiad. Jeden zbiorczy – bardzo takie lubię. Do stolika tymczasem dosiadł się
manager Piotr Czaplewski – jak to zwykle menagerzy mają w zwyczaju – i z
wywiadu zespołowego zrobiła się 7-osobowa rozmowa. O metalu oczywiście.
Na
zdjęciu od lewej: Krystian Łuczak – gitara, Michał
Michalewicz – wokal, Bartosz Sołtyszewski – gitara basowa, 
Paweł
Bartosiewicz – perkusja i Konrad Czaplewski – gitara (fot.
Oktawian Malina).
 Członkowie
zespołu „Seven Sages” – wszyscy z nazwiska wymienieni są pod zdjęciem – pytani
o genezę tej nazwy (w końcu jest ich tylko pięciu, a nie siedmiu) zgodnie
stwierdzili, że raz: siódemka ma ogromne znaczenie w życiu każdego z nich, a
dwa: patrząc na rzecz z historycznego punktu widzenia
nazwa
ta określa grupę wybitnych działaczy i reformatorów żyjących w 
starożytnej
Grecji, a oni właśnie takimi działaczami i reformatorami – choć tylko
metalowymi – chcą być teraz w nowożytnej Polsce. „Seven Sages” na celu ma
bowiem popularyzację metalu i ciężkiego brzmienia nie tylko wśród młodzieży.
Marzy im się, żeby w naszym pięknym kraju metal nie był już spychany na
margines, do niszy (rynkowej i każdej innej), ani do podziemia, żeby
  wreszcie traktowany był poważnie i
zdroworozsądkowo jak na Zachodzie. Grupa, który zadziwia poziomem jaki w tej
chwili – po zaledwie dwóch latach działalności – reprezentuje, występowała już
przed takimi zespołami jak: „Acid Drinkers” czy „Farben Lehre”.
Jeśli
miałabym jednym słowem opisać każdą z moich ofiar wywiadowczych, każdego z
członków „Seven Sages” z oprawą managerską, to napisałabym co następuje: Michał
Michalewicz – wokalista, który pisze teksty dla zespołu (na razie tworzył je
tylko po angielsku, ale ostatnio coś mu się przestawiło – dobrze, że się
przestawiło – i napisał 8 piosenek po polsku, a dziewiąta jest w drodze) wydaje
się być człowiekiem natchnionym. Manager – Piotr Czaplewski  – to osoba
bardzo zorganizowana (zresztą taki każdy manager być powinien). Gitarzysta
Krystian Łuczak – trzeźwo myślący i zdroworozsądkowy (wiem, że słowa są dwa, a
nawet trzy, ale cóż – tak wyszło). Pan bas – Bartosz Sołtyszewski – spokojnie
napięty (też dwa słowa), perkusista – 
Paweł Bartosiewicz – gościu nad wyraz uprzejmy, a drugi gitarzysta,
syn managera – Konrad Czaplewski – milczek cicha woda, bo nie wiadomo kiedy i
co urwie.
METALOWY WIEK
Natalia
Mikołajska: Czy metal to muzyka młodzieńcza?
Krystian Łuczak:
Tak, na pewno, myślę, że zdecydowanie tak…
Michał Michalewicz:
A ja bym z Tobą trochę popolemizował. Metal jako muzyka młodzieżowa nie ma raczej
punktu przebicia, gdyż tacy ludzie słuchają teraz muzyki, która wpada im po
prostu w ucho i nie ma żadnego przesłania. Metal natomiast przesłanie ma,
wypełnia tę pustkę, która siedzi w każdym z nas, daje jakąś głębie. Kiedy
słucha się muzyki w radiu, to zastanawiamy się o co tam tak naprawdę chodzi. A
metal jest wszechogarniający, więc nie jest to wyłącznie i typowo muzyka
młodzieńcza. Raczej nazwałbym ją muzyką wszystkich pokoleń, ludzi, którzy czują
ją w sercu.
Piotr Czaplewski:
Ja stanowczo – jako manager – przychylam się do tego co powiedział Michał, że
jest to muzyka wielopokoleniowa. Ona wyrosła co prawda z Hendrixa czy
mocniejszego uderzenia „Black Sabbath”, bo to są prekursorzy muzyki
heavy-metalowej…
Natalia
Mikołajska: Jak to? Jimi Hendrix grał na swojej gitarze metal?
Piotr Czaplewski:
Tak, też. Myślę, że jego cięższe brzmienia zapoczątkowały po prostu jakąś ideę.
Nie twierdzę, że on grał kawałki stricte metalowe,
ale jeśli komuś wtedy wpadło to w ucho, to przejął te fundamenty i poszedł z
tym jeszcze dalej. Zresztą, muzyka heavy-metalowa cały czas ewoluuje. W tej
chwili mamy całe mnóstwo jej rodzajów, bo są: trash metal, death metal, gothic
metal, black metal i jeszcze wiele, wiele innych. A wszystko to wzięło się od
„Black Sabbath” i „Motörhead”.
Konrad Czaplewski:
Ja powiem tutaj, że metal zmienia się bardzo co pokolenie. I nie każdemu się to
nowe podoba. Można być metalem i słuchać wyłącznie death metalu albo np. nie
słuchać wcale heavy metalu. I tyle.
Natalia
Mikołajska: A to nie jest tak, że z metalu się wyrasta?
Piotr Czaplewski:
Wśród naszych fanów są wszyscy właściwie. Niedawno mieliśmy możliwość grania
przed zespołem „Kat & Romkiem Kostrzewskim” i tu przekrój wiekowy
publiczności był naprawdę ogromny. Myślę, że tak jak mówił to Michał – głębia
metalu powoduje, że są osoby zainspirowane do szukania jej jeszcze głębiej
niezależnie od wieku.
Natalia Mikołajska: Czy metal i rock bardzo różnią się od siebie?
Krystian Łuczak:  Bardzo, bo rock jest tu dużo prostszy. Przede
wszystkim w metalu mamy gęstszą perkusję. Bardzo. Rock natomiast bazuje na
pewnych zasadach muzycznych – głównie chodzi tu o te przejęte z muzyki
klasycznej. Jest też prostszy – choć dużo zależy tu również od wykonawcy –
lżejszy i bardziej przystępny dla człowieka. Metal natomiast jest trudniejszy,
bardziej skomplikowany i rozbity na multum odłamów, w których można dużo
eksperymentować i naprawdę bawić się muzyką.
METALOWA
DUSZA
Natalia
Mikołajska: Czy granie metalu podnosi waszą samoocenę, czujecie się kimś
lepszym, wyjątkowym?
Paweł Bartosiewicz:
Nie, nie czujemy się lepsi. My gramy metal, bo to lubimy. Nie ma tak, że
czujemy się przy tym lepsi, czy coś takiego.
Krystian Łuczak:
Mamy po prostu tę satysfakcję, że robimy co lubimy.
Natalia
Mikołajska: W wielu miejscach czytałam, że ludzie czują się z metalem kimś
lepszym.
Bartosz
Sołtyszewski:  To nie jest tak. Jednak z metalem w pewnym sensie też
czujesz się lepiej – np. jak przychodzisz ze szkoły cały zestresowany, to
musisz odreagować. Bierzesz gitarę, grasz metalowo i wtedy się odstresowujesz.
Krystian Łuczak:
Fakt, że wygląda to trochę, jakbyśmy wyłamywali się z szeregu. W końcu niewielu
ludzi słucha tego metalu. W Polsce to jest taka muzyka…
Paweł Bartosiewicz:
Niszowa.
Natalia
Mikołajska: Z podziemia.
Piotr Czaplewski:
Nie do końca z podziemia. Przecież są kapele stricte metalowe. Są w sumie dziesiątki takich kapel.
Michał Michalewicz:
Chociaż metal jest w Polsce wciąż muzyką mało popularną. Kiedyś MTV i VIVA
puszczały nawet „Slayera”. Teraz bardzo trudno jest usłyszeć tam dobre ciężki
granie. Jeszcze w roku 2000 posłuchać można było takich zespołów jak „Pantera”
czy „Metallica” – jej starsza wersja. Aktualnie wszyscy ciągle puszczają tylko
to co łatwo wpada w ucho, do czego można poklaskać, pośmiać się. Przy czym
nieważne jest to co śpiewają, bo ktoś może nawet śpiewać o tym, że ma kaca i
jest mu ciężko, bo za dużo wypił – co za odkrycie! W metalu jest inaczej.
Natalia
Mikołajska: Metal ma sens?
Michał Michalewicz:
Zdecydowanie. Przynajmniej moje teksty są odzwierciedleniem moich
najmroczniejszych – i najsensowniejszych – myśli… I powiem, że chciałbym
czasami śpiewać wesołe kawałki, ale wtedy to nie byłby już metal.
Krystian Łuczak:
Dodam, że teraz na szczęście jest Internat i dlatego metal nie jest już aż tak
undergroundowy jak było to kiedyś. Teraz można metalu posłuchać praktycznie
zawsze i wszędzie, a dawniej – takie słuchy mnie doszły – trzeba było sobie
płyty z Zachodu przemycać albo inaczej sprowadzać.
Natalia
Mikołajska: A czy słuchanie muzyki metalowej zmienia człowieka…
Michał Michalewicz:
Na pewno.
Natalia
Mikołajska: Ale panie Michale, ja jeszcze nie skończyłam tego pytania… A wiec,
czy słuchanie metalu zmienia człowieka i sprawia, że staje się on twardszy,
pewniejszy siebie, ma swoje zdanie i tzw. metalową duszę?
Krystian Łuczak: To
zależy od człowieka. Można powiedzieć ogólnie, że muzyka rozwija nasz mózg i po
prostu może nas lepiej ukształtować. Generalnie jednak to jest tak, że nie na
każdego działa tak samo…
Michał Michalewicz:
Moim zdaniem metal uwalnia w człowieku negatywne emocje, które mógłby przecież
w inny sposób spożytkować. Dobrze, gdy grając naszą muzykę możemy pomóc obcym
osobom, naszym słuchaczom te złe emocje wyładować na koncercie,  dobrze gdy mogą oni zamienić je w energię.
Krystian Łuczak:
Choćby w taniec plemienny… A poza tym słyszałem gdzieś, kiedyś, że „Slayer”
sprawia, a raczej jego utwory sprawiają, że ludzie nie boją się śmierci – tak
ich oswajają ze śmiercią, że ten strach znika. Słyszałem jeszcze, że można
dzięki metalowi uciec od depresji, bo wyzwala on w słuchaczach tak ogromne
ilości adrenaliny, że depresja znika.
Natalia
Mikołajska: Metal czyni ludzi dobrymi?
Michał Michalewicz:
To jest tak, że poza metalem jestem dobrym człowiekiem – przynajmniej taką mam
nadzieję – natomiast kiedy wchodzę na scenę opętuje mnie demon i czuję się
naprawdę szczęśliwy, że mogę z siebie uwolnić wszystkie te złe emocje, które we
mnie buzują.
Natalia
Mikołajska: Czyli metal daje to tzw. rozluźnienie czy też – jak to mówił pan
Bartek – pozwala się odstresować?
Michał Michalewicz:
Tak,  zdecydowanie, ale nawiążę tu
jeszcze wątku – czy z metalu się wyrasta? – otóż, do metalu się dojrzewa. Ja do
metalu dojrzewałem. Powoli, bo zaczynałem od „Led Zeppelin” i „Animalsów”,
czyli była to taka raczej spokojna muzyczka, ballady, a później dopiero
rozpoczął się etap zupełnego spaczenia. Zaczęło we mnie kiełkować takie małe
ziarneko, a była to „Sepultura”- myślałem wtedy: „Boże, jak można tego słuchać?
Nie da się tego w ogóle słuchać! – a ono spokojnie rosło sobie dalej, bo
pojawiły się inne zespoły metalowe i np. odkryłem, że „Behemoth” ma melodię…
Natalia
Mikołajska: Melodię?
Michał Michalewicz:
Tak, melodię. Jeśli ktoś twierdzi, że metal nie ma melodii, to nie słuchał
nigdy prawdziwego, dobrego metalu, tylko usłyszał wyłącznie siekę, której ja
osobiście jestem wielkim przeciwnikiem. Dla mnie metal musi mieć to coś, co
sprawia, że człowiek chce machać banią, chce polować, chce rozrywać ludzi na
strzępy…
Natalia
Mikołajska: ???
Michał Michalewicz:
Metaforycznie…
METALOWY SENS
Natalia
Mikołajska: A co to znaczy, że metal jest sensem życia niektórych?
Krystian Łuczak:
Ludzie od zarania wieków poszukują sensu życia, i jak na razie go nie znaleźli,
więc pytanie o to, czy metal tym sensem życia jest, trochę nie ma sensu.
Michał Michalewicz:
Aczkolwiek na pewno są ludzie, którzy poza metalem nie widzą świata. Zwłaszcza
jeśli muzykę czują całym ciałem – i to nieważne jaką muzykę, bo to może być
blues, jazz, folk czy poezja śpiewana – jeżeli czujesz to całym ciałem, jest to
dla ciebie sens życia. Również jeśli ktoś czuje metal całym ciałem i uważa, że
lepiej jest być niewidomym niż nie słyszeć. Ja np. nie wyobrażam sobie świata,
w którym nie byłoby ciężkiego grania, rifu, podwójnej stopy czy pięknego i
cudownego growlingu (jest to tzw. rzyganie do mikrofonu, bo metalowy wokalista
raczej nie śpiewa, tylko mówi do mikrofonu 
– przyp. red.)
Natalia
Mikołajska: Mówi się, że metal nie jest muzyką dla wszystkich. Co myślicie?
Bartosz
Sołtyszewski: Myślę, że – paradoksalnie –może właśnie taką dla wszystkich być.
Metal bowiem, to muzyka żywa. Kiedy jest ona grana na żywo, może porwać
niektórych ludzi, którzy nie są w ogóle metalem zainteresowani (Potwierdzam –
przyp. Natalii Mikołajskiej) .
Michał Michalewicz:
Metal to muzyka dla wszystkich, którzy gotowi są na nią się otworzyć.
Krystian Łuczak: To
zależy też od preferencji muzycznych takiego osobnika – ktoś będący fanem
hip-hopu nigdy nie polubi metalu i nie będzie jego entuzjastą.
Konrad Czaplewski:
Ale zdarzają się różne wypadkowe i ktoś kto lubi hip-hop może lubić też metal.
Natalia
Mikołajska: A co odpowiedzą panowie na zarzut, że metal to muzyka
satanistyczna? Ponoć „heavy metal to dzieło
szatana”?
Michał
Michalewicz: W takim razie dziękujemy szatanowi za natchnienie, które nam dał,
dziękujemy, że w jego wzroku odszukaliśmy to co sprawiło,  że jesteśmy tak spaczeni jak jesteśmy.
Krystian
Łuczak: Ja w ogóle nie rozumiem tego połączenia muzyki z szatanem. Skąd ono się
wzięło? Dla mnie to niepojęte.
Michał
Michalewicz:
Aczkolwiek,
fajnie jest usłyszeć jak ktoś mówi: „Słuchając waszej muzyki, słyszałem jak za
plecami otwierały mi się wrota piekieł”. Nie można bowiem powiedzieć „słyszę
chór anielski słuchając metalu”. Już wolę tego szatana, z dwojga złego…
Dobrze też, gdy ludzie czują w tym np. trochę rocka. Wtedy jest super. Natomiast
czy ta muzyka napędza szatana, czy my jemy koty, czy odprawiamy czarne msze –
to już jest totalna bzdura.
Natalia
Mikołajska: Właśnie o te czarne msze mi chodzi – nie celebrujecie ich?
Dlaczego?
Michał
Michalewicz:
Nie, nie
odprawiamy.
Krystian
Łuczak:  No co ty? Idźmy w wywiadzie na
całość!… Tak, pewnie – mamy właśnie w planach nawet trzy msze. Tylko najpierw
trzeba kupić czarną świecę.
Paweł
Bartosiewicz: Co najmniej jedną, choć lepiej by było pójść na całość i kupić od
razu trzy.
                                                                             
Michał
Michalewicz:
Tak
naprawdę wierzymy, że jeśli ktoś słucha takiej muzyki, to po prostu otwarty
jest na różne kwestie, ale jednocześnie nie zamyka się w stwierdzeniu, że metal
to muzyka diabła. Kiedyś to rock-&-roll był muzyką diabła. A jeszcze dawniej
diabelski był blues.
Natalia
Mikołajska: Dlaczego muzyka metalowa w Polsce jest już na wstępie negowana? Na
świecie podobno jest inaczej.
Piotr Czaplewski:
Pytanie jest bardzo głębokie i można by filozoficznie na nie odpowiedzieć. W
mojej ocenie metal jest troszeczkę niepoprawny politycznie. Pewnym kręgom on po
prostu nie odpowiada z tego względu, że – jak mówił już Michał – teksty są zbyt
głębokie, zawierają rzeczy nie do końca gładkie i wszystkim odpowiadające.
Czasami skłaniają do pomyślenia głębiej nad danymi sprawami czy kwestiami. Przy
czym ja nie mówię tutaj wyłącznie o metalu, bo inne gatunki muzyczne też
skłaniają do refleksji, bo i punk, i rock. Czasami nawet poezja śpiewana.
Natalia
Mikołajska: Każdy gatunek muzyczny musi politycznie mieć się na baczności?
Piotr Czaplewski: W
pewnym sensie. W metalu szczególnie, bo otaczającą nas rzeczywistość można tu
odbierać w bardziej negatywny sposób, który nie musi podobać się wszystkim
opcjom politycznym.
Krystian Łuczak:
Problem tkwi w tym,  że kiedy metal
rodził się w Stanach Zjednoczonych, u nas była komuna, a on – metal – pokazuje
po prostu to, że ludzkie życie wcale proste nie jest, że nie ma tak, że
wszystkim po równo. Porusza problemy, które komunistom były bardzo nie na rękę
i dlatego oni go zduszali. Ale w tej chwili my nadal jesteśmy cofnięci, a nasza
mentalność jest pozbawiona ducha wolności. Myślę, że dlatego metal nie ma
przebicia.
Natalia
Mikołajska: A dlaczego wy właśnie postanowiliście z metalem się zaprzyjaźnić? I
tu proszę o odpowiedź każdego z osobna.
Krystian
Łuczak:  Ja od początku słuchałem muzyki
symfonicznej – nie Chopina, tylko takiej np. z gier – a potem połączenia muzyki
symfonicznej z metalem. Było to dla mnie bardzo ciekawym przeżyciem, ponieważ
zaczynałem się w końcu tą symfonią trochę przejadać.. Wtedy w metalu znalazłem
nowe perspektywy muzyczne.
Michał Michalewicz:
Tak naprawdę słucham każdego rodzaju muzyki, szczególnie kiedy jestem w
towarzystwie, bowiem trudno, żeby starsza pani zatańczyła – dajmy na to – pogo
albo metal. Ona może bawić się tylko przy spokojniejszych rytmach. Natomiast
metal sprawia, że moje serce bije szybciej, mam ciarki na rękach kiedy słyszę
gitary i wokal. Po prostu ja czuję metal sercem i on daje mi to coś, czego nie
daje mi żadna inna muzyka.
Bartosz
Sołtyszewski: Ja czuję się po prostu spełniony z tym co robię. I mam nadzieję,
że dalej będę to robił. Aż do śmierci, a może nawet dalej. Moje początki to
„Pink Floyd” i „Led Zeppelin”.
Paweł Bartosiewicz:
Ponieważ mam słabość do przesterowanych gitar i przesłania, jakie ta muzyka ze
sobą niesie.
Konrad Czaplewski:
Ja w sumie nie mam pojęcia dlaczego tak się stało. Po prostu usłyszałem to,
poczułem te emocje, poczułem tę moc i stwierdziłem, że to jest to i chcę to
grać. Ta muzyka napędza człowieka.
Piotr Czaplewski:
Ponieważ po prostu jest to gatunek muzyki, który mnie jara. W sumie to ja tak
dokładnie nie wiem, to są dla mnie tak odległe czasy – te, w których zaczynałem
– że nie pamiętam już. Powiem tylko, że na myśli mam tu teraz – z moich lat
młodzieńczych – radiową Trójkę, która grała wtedy dużo metalu i Listę Przebojów
Programu Trzeciego, na którą co tydzień czekało się z głową przy głośniku i
wypiekami na policzkach.
Natalia
Mikołajska: Czy to prawda, że ten rodzaj muzyki
bazuje na najsilniejszych ludzkich uczuciach – złości, nienawiści, podnieceniu
i miłości?
Michał Michalewicz:
Słuchając metalu, możesz przepędzić zły nastrój
i wszelkie złe emocje nagromadzone w tobie. Pomaga ci naładować od nowa twoje
bateryjki, pozbyć się złych uczuć i nawet złości, które w tobie gromadzą się w
ciągu dnia. Przecież nie zawsze jest kolorowo i bywasz też smutny. Ja np.
dzięki metalowi nie mam żadnych problemów tak jak ci – myślę – którzy go
słuchają i chodzą na koncerty, żeby się rozerwać i wyszaleć. Wiem też, że są
niektóre kawałki ballad, które powodują, że czujesz się rozochocony.  My nie gramy ballad. Na razie.
Krystian
Łuczak:  Na tych uczuciach bazuje każda
chyba muzyka. Wszyscy śpiewają o miłości, nienawiści, zdradzie. To nie tylko
metal.
METALOWY
TEKST
Natalia
Mikołajska: Jak duże znaczenie mają teksty w metalu?
Michał Michalewicz:
Teksty są tu bardzo istotne, gdyż – przynajmniej ja – staram się budować w
każdym kawałku jakiś zarys fabularny. 
Używam wielu przenośni i metafor, choć może nie zawsze tak było i teraz
trochę ewoluowałem w taką metaforyczną stronę. Kiedyś moje teksty były bardziej
proste i mniej alegoryczne. Teraz powiedziałbym, że są to moje dzieci – tak to
odbieram. Jak tworzę i piszę coś, zawsze staram się zagłębić w daną postać,
którą odtwarzam, pokazać jej uczucia i przyczyny danych postaw.
Natalia
Mikołajska: A dużo ma pan tych dzieci?
Michał Michalewicz:
Polskich dzieci będzie już ósemka. Dziewiąte dziecko w drodze.
Krystian Łuczak:
Dla mnie tekst jest rzeczą poboczną. Ja potrafię przesłuchać setki utworów, a
tekst będą pamiętał tylko z trzech. Np. bardzo mnie zaintryguje dany utwór od
strony wykonawczej, będę go słyszał nawet milion razy, ale będę chciał więcej,
wtedy w Internecie odpalę sobie ten tekst i czytając go, będę to słyszał jako muzykę.
Reasumując: tekst w metalu jako historia jest bardzo fajną rzeczą, ale traktuję
go wyłącznie jako rzecz marginalną.
A jak to
jest z tym, że z reguły nie rozumie się co śpiewa, czyli mówi wokalista?
Michał Michalewicz:
To w sumie zależy od wykonawcy i od kapeli. Ja staram się być zawsze rozumiany.
Pewnie, że używam growlingu, ale staram się robić to na maxa wyraźnie, żeby
wyrazy były słyszalne, zarówno w języku polskim jak i angielskim. Nie chcę po
prostu, żeby ludzie słyszeli wyłącznie ‘grru oh…’, tylko zrozumieli to co i o
czym śpiewam . Przecież ileś tam napociłem się pisząc te teksty i trochę dziwne
byłoby, gdyby tekst specjalnie był niezrozumiały.
METALOWA KONCÓWKA
Natalia
Mikołajska: Dlaczego niektórzy twierdzą, że
metal służy głównie do wywoływania bólów głowy?
Krystian Łuczak:
Stereotyp to jest. I tyle.

Michał Michalewicz: Nie do końca. Tak twierdzi właśnie ta grupa, która metalu
nie słucha. Kiedy oni słyszą te tak gęsto porobione ścieżki, to dla nich jest
to wyłącznie kakofonia. I dobrze, niech będzie i tak. Tymczasem w pewnych
momentach głowa może ich rozboleć też od ich ukochanych utworów i koniec,
kropka.  Po prostu jednych od metalu boli
głowa, a innych boli głowa od nie słyszenia go.
Krystian Łuczak:
Fakt. W metalu to jest tak, że jest tam napchane milion nut na sekundę, a
wykonawcy pokazują za każdym razem maksimum swoich umiejętności na gitarach, na
perkusji czy na wokalu. To są wirtuozi. Dla wielu jest to muzyczny bełkot, ale
jeżeli ktoś będzie chciał posłuchać tego dłużej, to może wychwycić cały ten
milion nut, każdą z osobna. Jednak nie wszystkim jest to dane. Nawet
poszczególni metalowcy muszą przyzwyczajać się powoli, kiedy z lekkiego metalu
przeskakują do ciężkiego. Zawsze trzeba spokojnie oswajać tę coraz większą ilość
nut.
Michał Michalewicz:
I tak – nutka po nutce – spokojnie można metal pokochać.