JACEK LIERSCH PRZYPOMINA
Są w historii muzyki
wykonawcy tzw. jednego, ale za to wielkiego przeboju. Przeboju, dzięki któremu
artysta jest rozpoznawalny do końca swojej kariery. Jeszcze większą rzadkością
są wykonawcy – efemerydy. Pojawiają się i znikają. Przykładem takiego muzycznego
tworu jest powstała w listopadzie 1973 roku, a więc sporo już lat temu, grupa Refugee.
Założona przez członków zespołu „The Nice”: basistę Lee
Jacksona i perkusistę Briana Davisona oraz szwajcarskiego klawiszowca Patricka
Moraza. Ci trzej panowie nagrali wspólnie tylko jeden album, zatytułowany może
mało oryginalnie, „Refugee” (1974), ale za to wypełniony może nie najłatwiejszą
lcze na pewno fascynującą muzyką. Muzyką będącą dziś kanonem rocka
progresywnego.
Płytę wypełniło pięć utworów, w tym dwie ponad piętnasto
minutowe suity. Pokazały one przede wszystkim kunszt Patricka Moraza,
szalejącego na instrumentach klawiszowych. Trzeba obiektywnie przyznać, że
płyta ta w latach siedemdziesiątych niestety przeszła praktycznie bez echa.
Zespół zagrał w 1974 roku jeszcze kilka koncertów i na tym skończyła się jego
krótka kariera.
Przyczyną rozpadu grupy w jakimś stopniu było otrzymanie
przez Patricka Moraza oferty zastąpienia w grupie YES samego Ricka Wakemana.
Tej pokusie Moraz się nie oparł i w latach 1974-1976 był członkiem tego
znakomitego zespołu. Natomiast Lee Jackson i Brian Davis na dłuższy czas
zniknęli z rockowych estrad i dopiero w 2002 dali o sobie znać, reaktywując
wraz z Keithem Emersonem grupę The Nice na serię koncertów. W 2007 roku ukazała
się płyta koncertowa Refugee z materiałem zarejestrowanym podczas koncertu w
Newcastle w 1974 roku.
Reasumując ich skromny muzyczny dorobek trzeba stwierdzić, że
panowie Jackson, Davison i Moraz zapisali wspólnie jedną, ale jakże ważną
stronę w historii rocka. Stronę o nazwie REFUGEE. Poniżej jeden z trzech
krótszych utworów zamieszczonych na ich płycie, zatytułowany „Someday”. Miłej,
rockowej uczty muzycznej.
Jacek Liersch