SEANS NA WEEKEND


W czerwcowych „Seansach…”
dominowały filmy dla najmłodszych. Tydzień temu przypomnieliśmy „Misia Uszatka”.
Dziś jako pomost między bajkami a dorosłym kinem proponujemy… „Misia” na
miarę naszych możliwości. Bowiem w filmie tym, poza aktorami, niezwykle ważną
rolę odgrywają misie, słomiane misie.
Niewiele jest w historii polskiej kinematografii filmów,
które większość widzów uważa za „kultowe”. Należy do nich „Miś” Stanisława
Barei – film, który mimo zmian politycznych i społecznych przetrwał próbę
czasu.
Fabuła
Ryszard Ochódzki jest prezesem klubu sportowego „Tęcza”. Gdy
razem z klubem chce wyjechać za granicę, okazuje się, że z jego paszportu
wyrwano kilka kartek. Z tego powodu Ochódzki zostaje cofnięty na granicy.
Bohater jest przekonany, że to sprawka jego byłej żony Ireny, która chciała
uniemożliwić mu wyjazd do Londynu, a przynajmniej dotrzeć tam przed nim.
Ja rozumiem, że wam jest zimno, ale jak jest zima, to musi być zimno.
Tak? Pani kierowniczko, takie jest odwieczne prawo natury.
Czy ja palę? Pani Kierowniczko, ja palę przez cały czas (odpala
jednego papierosa od drugiego).
Przed laty bowiem małżonkowie założyli konto w jednym z
londyńskich banków. Rozstanie zmusiło ich jednak do podzielenia posiadanych
dóbr. Jednak pieniędzmi zdeponowanymi za granicą żadne z nich nie chce się
dzielić z drugą stroną. Dlatego pieniądze zgarnie ta osoba, która pierwsza
dotrze do stolicy Wielkiej Brytanii. Ochódzki stara się udaremnić plan
małżonki, a jednocześnie „zorganizować” dla siebie inny paszport.
 

Kadr z filmu

Film „Miś” został wyprodukowany w 1980 roku i trwa 111 minut.
Obraz wyreżyserował Stanisław Bareja, natomiast scenariusz jest dziełem
Stanisława Barei i Stanisława Tyma. Zdjęcia kręcono w Warszawie oraz w Londynie.
Premiera „Misia” odbyła się 4 maja 1981 roku.
Obsada
Stanisław Tym jako Ryszard Ochódzki / Węglarz Stanisław
Paluch
Barbara Burska jako Irena Ochódzka, była żona Ryszarda
Christine Paul-Podlasky jako Aleksandra Kozeł, kochanka
Ochódzkiego
Krzysztof Kowalewski jako Jan Hochwander, kierownik produkcji
Bronisław Pawlik jako Stuwała, pracownik w klubie sportowym „Tęcza”
Stanisław Mikulski jako Porucznik MO Lech Ryś „wujek Dobra
Rada”, bohater serialu
Wojciech Pokora jako Włodarczyk, autor piosenek, pracownik MO
Jerzy Turek jako Wacław Jarząbek, trener II klasy w klubie
sportowym „Tęcza”
Tu nie jest salon
damsko-męski! Tu jest kiosk Ruchu! Ja… Ja tu mięso mam!
Pierwotnie w roli Wesołego Romka miał pojawić się aktor
niezawodowy Krzysztof Kość. Zadanie to jednak przerosło go i przekazał je
Zbigniewowi Bartosiewiczowi.

Błędy i ciekawostki
produkcyjne
W scenie, w której milicjant zatrzymuje furę z węglem, w
jednym ujęciu tło wskazuje na obszary pozamiejskie, a w następnym widać bloki
mieszkaniowe.
 

Kadr z filmu

Ochódzki wchodząc do sklepu pana Jana, nie ma rękawiczek.
Jednak po chwili, na zapleczu, rękawiczki pojawiają się w jego ręce. Podobny
błąd można zobaczyć, gdy Ochódzki wysiada z samochodu przed Pałacem Kultury –
nie ma wtedy nic w rękach. Chwilę później, w pałacu, trzyma puchar owinięty w
papier dla Władka.
W scenie, gdy Zdzisław Dyrman budzi się w melinie, widać
widelec oparty o konserwę. Po chwili, kiedy Stanisław Paluch wstaje z łóżka,
widelec leży na stole, mimo że nikt go nie ruszał.
Tradycja to jest coś
ekstra, ekstradycja.
Podczas awarii komunikacji miejskiej na przejeżdżającym
samochodzie widnieje napis MZK (Miejski Zakład Komunikacyjny), lecz z tuby
słychać, że to Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne organizuje koncert dla
swoich pasażerów.

Podczas gdy „Wesoły Romek” wchodzi do gabinetu kierownika
produkcji, jego banjo gra nawet w czasie, gdy muzyk poprawia je sobie ręką.
W konkursie na najlepszą komedię, zorganizowanym w 2004 roku
przez magazyny „Ciemna” i „Esensja” oraz serwis internetowy Stopklatka „Miś”
zajął 2 miejsce (6,79 % głosów). Często jednak zarówno krytycy jak i
publiczność, uważają „Misia” za najlepszą komedię wszech czasów.
Wiesz co robi ten miś?
On odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa.
To jest miś na skale
naszych możliwości. Ty wiesz co my robimy tym misiem? My otwieramy oczy
niedowiarkom.
Patrzcie, mówimy, to
nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo!
Mało kto jednak wie, że nazwisko głównego bohatera jest
wynikiem ingerencji cenzury. Pierwotnie miał on nazywać się Nowohucki. Jednak
nawiązanie do pokazowego miasta Peerelu było zbyt wyraźne i cenzura okroiła je
do Ohucki, aż w końcu „spolszczono” je na Ochódzki.
 

Kadr z filmu

Słynne „misiowe” parówki przygotowała własnoręcznie ekipa
filmowa, gdyż nie można było nigdzie kupić porządnie wyglądających. Zakupiono
kilka metrów baraniego jelita, które następnie nafaszerowano mięsem bez żadnych
dodatków. Z tego powodu na drugi dzień parówki zmieniły kolor z mięsnego na
seledynowy.
– Nie mogę wysłać tej
depeszy. Nie ma takiego miasta Londyn. Jest Lądek, Lądek Zdrój.
– Ale Londyn, takie
miasto w Anglii.
– To co mi pan nic nie
mówi?
„Miś” powstał w okresie, gdy pod wpływem Solidarności władza
pozwoliła śmiać się już niemal ze wszystkiego. Dlatego trudno było wymyślić
coś, by rozbawić publiczność. Z tego powodu Stanisław Bareja i Stanisław Tym
wymyślili historię o Rysiu Nowohuckim, który rywalizuje z byłą żoną o pieniądze
zdeponowane za granicą. Był to jednak pretekst do ukazania absurdów
codzienności z przełomu lat 70. i 80.
Stanisław Bareja niejednokrotnie udowodnił, że wnikliwie
obserwuje otaczający go świat, natomiast duże poczucie humory pozwala mu
doskonale ubarwiać szarą rzeczywistość.

W „Misiu” oglądamy kpiny z nierozgarniętych milicjantów,
parodiowanie piosenkarzy z kołobrzeskich festiwali, wyśmiewanie imprez
rozrywkowych dedykowanych „ludziom Do-Ro” (dobrej roboty) albo zwyczajów
panujących w placówkach zbiorowego żywienia, gdzie talerze przykręca się do
blatu stolika, a łyżki przytwierdza doń wspólnym, przesuwającym się w rytm
jedzenia łańcuchem. Oglądamy też kioskarkę oferującą klientce wątróbkę jako „Poradnik
Speleologiczny” czy trenera Jarząbka śpiewającego do szafy hymn pochwalny na
cześć swojego prezesa, a także świetną scenę ślubu cywilnego.
Z twarzy podobny
zupełnie do nikogo.
W filmie Barei humor został zbudowany na dobrych dialogach.
Polegają one głównie na logice i wiedzy o realiach Rzeczpospolitej Ludowej. Na
tym tle pojawia się problem tzw. tworzenia nowej tradycji. Komizm tego rodzaju
zabiegów jest uosobiony w „Misiu” przez noworodka nazwanego „Tradycja”.
 

Kadr z filmu

„Miś” to także świetne role wielu aktorów. Główną gwiazdą
jest oczywiście Stanisław Tym, który wcielił się w główną rolę Ryszarda
Ochódzkiego, ale także jego sobowtóra Stanisława Palucha. Trzeba przyznać, że w
obu wywiązał się znakomicie. Jako prezes klubu Tęcza cały czas kombinuje, jak
zdobyć pieniądze, które są w Londynie. Natomiast jako Paluch jest zwykłym,
prostym woźnicą, który wozi węgiel. Tym w „Misiu” osiągnął szczyt własnej ekspresji
twórczej i zagrał swoją życiową rolę. W odgrywanych przez siebie bohaterach
uwidacznia przeciwstawne postawy Polaka epoki PRL-u: cynicznego,
konformistycznego karierowicza oraz prostodusznego, bezrefleksyjnego i leniwego
Polaka.
Panie Janie kochany, to
kamyk dla pana z Jeleniej Góry. Yyy, z Jasnej Góry. Pan wie kto po nim stąpał.
Jednak „Miś” to nie tylko Tym, wspomagają go świetni
Bronisław Pawlik, Marek Siudym, Paweł Wawrzecki, Krzysztof Kowalewski, Jerzy
Bończak oraz Christine Paul-Podlasky. Nie możemy oczywiście zapominać o
trenerze pierwszej klasy Wacławie Jarząbku – w tej roli świetny Jerzy Turek.
Cenzura nie oszczędziła „Misia”, co po lachach w wywiadzie
dla „Filmu” wyznał Bareja: „Oto lista
pokolaudacyjnych poprawek. 38 pozycji. Wycięcia i zmiany w obrazie, w
dialogach. Nie mogło być np. zbliżenia polskiej szynki w londyńskim sklepie,
choć to nie taka tajemnica, że eksportujemy mięso na Zachód.
(…) Nie można było pokazać wiecujących filmowców
(…). W sumie zmiany oznaczały
usunięcie 700 metrów, czyli jednej czwartej filmu. Czuwano również nad
właściwym kształtem scenariusza. Np. mój bohater nie mógł się nazywać Ryszard
Nowohucki
”.
 

Kadr z filmu

Mimo przygotowania „prawomyślnej” wersji filmu, obraz
przeleżał na półce prawie rok. Dopiero po wydarzeniach sierpnia ’80 władza
okazała się łaskawsza dla filmowców, a i cenzura zaczęła przymykać oko na
aluzje do peerelowskiej rzeczywistości. Jednak zamiast cenzorów do akcji
wkroczyły cięte pióra systemowych dziennikarzy, którzy nie zostawili na „Misiu”
suchej nitki.
To, co ostatecznie
oglądać nam przychodzi na ekranie, jest po prostu zwykłą brednią
– pisał w „Gazecie
Zachodniej” Zdzisław Beryt.
Możliwe, że mam ładne
włosy, ale ich nie widzę.
Trzeba było żyć w
tych popieprzonych czasach, żeby naprawdę głośno śmiać się na tym filmie

skomentował jeden z widzów na stronie poświęconej „Misiowi”. Jednak trudno się
z nim zgodzić. Oczywiście ludzi, którzy żyli w latach ’80, ten film śmieszy do
łez. Natomiast młodsze osoby, które znają tamten czas z opowieści rodziców i
dziadków, również pokochały „Misia”. Może to zasługa absurdu tamtych, odległych
już czasów, które śmieszą same w sobie. Film Barei doskonale pasowałby się do
serii „w krzywym zwierciadle”, chociaż równocześnie film jest częściowo
dokumentalny. Gdyby „Miś” nie był zrobiony tak genialnie, nadal byłby śmieszny
– gdyż czasy o których opowiada były śmieszne. Jednak, gdy reżyserem jest
Bareja, to możemy spodziewać się doskonałej komedii, rozbawiającej do łez.
W 2016 roku mija 35 lat od premiery filmu. Przenieśmy się
jednak w czasie do roku 2041. „Miś” będzie świętował wtedy 60-lecie premiery.
Ówczesny widz na swoim superszybkim, kieszonkowym komputerze lub innym
wynalazku, odtworzy „Misia”, aby przybliżyć swoim wnukom czasy, o których
opowiadała ich prababcia. Czasów PRL-u już nikt pamiętać nie będzie, ani obrazu
milicji i terenu przez nią samą zabudowanego. Mimo to niektóre motywy, chociaż
coraz bardziej obce, pozostaną śmieszne. Być może „Miś” będzie wówczas
puszczany na lekcjach historii i stanie się to nową, świecką tradycją…
 

Kadr z filmu

Mimo swych 35 lat „Miś” bawi widzów poprzez ukazanie
komunistycznej rzeczywistości w nie do końca krzywym zwierciadle, lecz z humorem,
ze świetnymi dialogami i doskonałą obsadą. Ten film to bez wątpienia jedna z
najlepszych polskich komedii i prawdopodobnie będzie dalej bawić jeszcze przez
długie lata. To także pozycja obowiązkowa dla każdego widza.

Michał Sobkowiak