RARYTASY Z ZAKURZONEJ GRAJĄCEJ SZAFY
Na początku kwietnia tego roku minęło czterdzieści okrągłych
lat od momentu wydania tej płyty. Zespół Smokie był wtedy na fali wielkiej
popularności, jaką przyniosły mu dwa wielkie przeboje „Don’t Play Your Rock’n’Roll
to Me” i „If You Think You Know How to Love Me”. To wszystko działo się w roku
1975, a już rok później panowie Norman, Uttley, Spencer i Silson wydali
kolejny, trzeci już w ich dorobku album, zatytułowany „Midnight Cafe”.
Sympatycy młodych muzyków z Bradford zastanawiali się czy
artyści wykonawczo i kompozytorsko podołają wyzwaniu i zaskoczą nas kolejnymi
przebojami. Można było mieć wrażenie graniczące z pewnością, że będzie dobrze.
Bo oprócz kompozycji członków zespołu znajdujemy na tym krążku także piosenki
duetu Chinn/Chapman. A ten duet gwarantował sukces. I to właśnie ich trzy
kompozycje są najbardziej rozpoznawalnymi z tego wydawnictwa. „Something’s Been
Making Me Blue”, „Wild Wild Angels” i zamykający całość „I’ll Meet You at
Midnight”, to trzy utwory, które pojawiły się na stronach „A” kolejnych trzech
singli promujących ten album.
Oprócz nich znajdujemy na „Midnight Cafe” kolejnych siedem
piosenek. I nie są to gorsze kompozycje od tych, które znalazły się na
singlach. Po prostu tak postanowiono i tyle. A przecież ostry, rockowy wręcz
„Going Home”, balladowy „When My Back Was Against the Wall” czy przebojowe „Stranger”,
„Little Lucy” i „What Can I Do” to kompozycje, które śmiało mogłyby być
lansowane na singlach. Odstaje od tego całego zestawu „Make Ya Boogie”, który
robi wrażenie jakby pojawił się na tym krążku przez przypadek. Ale to tylko
moje subiektywne odczucia.
W sumie w kwietniu 1976 roku otrzymaliśmy ciekawy zestaw
nagrań, który jak myślę zadowolił sympatyków tej grupy. Charakterystyczne
brzmienie Smokie plus lekko zachrypnięty głos Chrisa Normana to były, są i będą
już zawsze znaki rozpoznawcze tej brytyjskiej formacji.
Jacek Liersch