SEANS NA WEEKEND
Karnawał już się
kończy, więc dziś film, w którym zobaczymy maski, tańce i piękne stroje, a
wszystko to podszyte atmosferą grozy. Zapraszamy na spotkanie z „Upiorem w
operze”.
Wydana po raz pierwszy w 1910 roku powieść Gastona Laroux „Upiór
w operze” to obok „Drakuli” Brama Stokera jedna z najchętniej ekranizowanych
książek w historii kina. Pierwsza filmowa adaptacja, w dodatku niema, powstała
w roku 1925. Od tego czasu, powieść trafiała na duży i mały ekran aż 10 razy.
Ponieważ akcja powieści rozgrywa się w operze, więc
rozbudowane partie operowe pojawiły się już w ekranizacji książki z roku 1943.
Kolejnym krokiem była więc realizacja musicalu opowiadającego historię Upiora.
Zadania tego podjął się Andrew Lloyd Webber, jeden z najpopularniejszych i
najbardziej cenionych współczesnych kompozytorów, twórca takich musicali jak „Jesus
Christ Superstar”, „Koty” czy „Evita”.
 

Kadr z filmu

Premiera spektaklu „Upiór w operze” miała miejsce 9
października 1986 roku. Sztuka odniosła ogromny sukces. Do dnia dzisiejszego
przedstawienie obejrzało ponad 80 milionów widzów. Oczywiście dość szybko
narodził się pomysł przeniesienia musicalu na ekran kinowy. W 1989 roku gotowy
był już scenariusz, który napisali Andrew Lloyd Webber i Joel Schumacher.
Fabuła
Po śmierci ojca, obdarzona wspaniałym głosem Christine Daaé
trafia do paryskiej Opery, gdzie – pod opieką Madame Giry – tańczy w balecie.
Dziewczyna rozpoczyna także naukę śpiewu u tajemniczego Mistrza, którego uważa
za swojego Anioła Muzyki, zesłanego jej przez ojca. Jedynie Madame Giry wie, że
tym nieznajomym jest Upiór – utalentowany mężczyzna o zdeformowanej twarzy,
który zamieszkuje w podziemiach słynnej Opera Populaire, które stały się jego
domem i pracownią.
Pewnego dnia gwiazda Opery, Carlotta Giudicelli, odmawia
występu w sztuce. Madame Giry proponuje, by zastąpiła ją właśnie Christine. Jej
występ na premierze urzeka zarówno publiczność jak i Upiora, który postanawia
uczynić z nastoletniej protegowanej nową gwiazdę opery.
Tymczasem wraz z nowymi właścicielami opery pojawia się
wicehrabia Raoul de Chagny – dawna miłość dziewczyny. Jednak Upiór nie pozwoli
sobie odebrać tak łatwo jedynej istoty, którą pokochał miłością tak samo wielką
jak muzykę. Od tej pory obaj będą toczyć walkę o serce pięknej śpiewaczki.
 

Kadr z filmu

Film w oryginale zatytułowany został „The Phantom of the
Opera” i trwa 135 minut. Obraz wyreżyserował Joel Schumacher, a scenariusz
napisali Joel Schumacher i Andrew Lloyd Webber, który także skomponował muzykę.
Zdjęcia do filmu kręcono pomiędzy 15 września 2003 roku a 15 stycznia 2004 roku
w Londynie i w studio Pinewood w Iver Heath (Anglia, Wielka Brytania). Premiera
odbyła się 9 grudnia 2004 r. Na ekrany Polskich kin „Upiór w operze” trafił 14
stycznia 2005.
Obsada
Gerard Butler
jako Upiór
Emmy Rossum
jako Christine Daaé
Patrick
Wilson jako Raoul
Miranda
Richardson jako Madame Giry
Minnie Driver
jako Carlotta Guidicelli
Ciarán Hinds
jako Firmin
Simon Callow
jako Andre
Victor
McGuire jako Piangi
Kandydatem na fotel reżysera był Shekhara Kapura.
Kadr z filmu

W gronie kandydatek do roli Christine Daaé znalazły się Keira
Knightley, Charlotte Church, Catherine Zeta-Jones, Sarah Brightman i Anne
Hathaway. Natomiast Katie Holmes niemal dostała rolę, ale Joel Schumacher,
reżyser filmu, stwierdził, że jest ona „za stara”.
Anne Hathaway musiała zrezygnować z roli Christine, gdyż
zdjęcia pokrywały się z terminem realizacji „Pamiętnika księżniczki 2:
Królewskie zaręczyny”.
Do roli Upiora pod uwagę byli brani: John Travolta, Hugh
Jackman, Brendan Fraser, Michael Crawford i Antonio Banderas.
Błędy i ciekawostki
produkcyjne
W roku 1870, kiedy to rozgrywa się akcja filmu, Opera Paryska
była w trakcie budowy. Oddano ją do użytku dopiero w roku 1874.
Podczas pierwszego pobytu Christine w kryjówce Upiora ma ona
na sobie pończochy. W następnej scenie już ich nie ma, pomimo iż dzieje się to
w tym samym miejscu, a Christine przez cały czas spała.
Kadr z filmu

Realizacja filmu była już zaplanowana w 1990 roku, a głównymi
aktorami mieli być Michael Crawford i Sarah Brightman – odtwórcy ról w wersji
teatralnej. Zanim jednak przystąpiono do realizacji zdjęć, Andrew Lloyd Webber
zdążył rozwieść się z Sarah Brightman i projekt porzucono na wiele lat. W 1990
roku Crawford miał 46 lat, a Brightman – 28 lat. Natomiast Butler zagrał w
wieku 34 lat, a Rossum zaledwie… siedemnastu. Dzięki temu film zyskał większą
wiarygodność, „młodość” i świeżość.
W jednej z ostatnich scen, która rozgrywa się w kryjówce
Upiora, widzimy wyłaniające się z wody zapalone świeczniki. To nie jest zasługa
efektów specjalnych, ale specjalnych knotów, zapalających się przy kontakcie z
powietrzem. Ponieważ można było ich użyć tylko raz, cała scena musiała być
nakręcona za jednym zamachem.
Minnie Driver nie śpiewa w filmie swoim oryginalnym głosem,
ponieważ był za delikatny do roli Carlotty. Kwestie śpiewane zostały
dubbingowane przez Margaret Preece. Prawdziwy głos Minnie Driver możemy
usłyszeć jedynie w piosence „Learn to be Lonely”, którą słychać w napisach
końcowych.
Muzykę do filmu nagrała orkiestra składająca się aż z 110
muzyków.
Kadr z filmu

Film Schumachera to w zasadzie oryginalny musical
przeniesiony bezpośrednio na ekrany kin. Andrew Lloyd Webber dopisał wprawdzie
dodatkowe fragmenty muzyki, aby uzupełnić blisko dwudziestoletnią kompozycję,
ale to wciąż ten sam „Upiór”. Trochę odkurzony, lekko odświeżony i z nową
obsadą (wbrew niektórym recenzjom nie grają tu debiutanci). Film nieco
przypomina swojski Teatr TV, chociaż z nieporównywalnym budżetem (budżet „Upiora”
szacuje się na 60 mln dolarów).
Można śmiało powiedzieć, iż twórcy filmu nie postarali się,
żeby nadążyć za trendami współczesnego, światowego kina, które jest zwyczajnie
kiepskie, a ten film jest jego przeciwieństwem: świetna muzyka, świetna
choreografia, świetni aktorzy, jednym słowem świetny film, świetny musical.
Można doczepić się jedynie do faktu, iż Upiór zagrany przez
Gerarda Butlera, to nie demoniczne monstrum, lecz elegant z maską, która
zakrywa niewielką część twarzy i dodaje mu tajemniczego uroku. Natomiast, gdy
widzimy go bez maski, zastanawiamy się „z czym on właściwie miał problem?”.
Kadr z filmu

Natomiast rywal Upiora do serca pięknej śpiewaczki – Raoul de
Chagny, w wykonaniu przystojnego Patricka Wilsona, wygląda jak prawdziwy laluś
i nie wytrzymuje konkurencji z opatulonym w czarną pelerynę Upiorem. Twórcy (jak
i pewnie żeńska część widowni) stoją raczej po stronie Upiora, który jest
przystojny, fascynujący i stanowi przeciwwagę dla lukrowatego wicehrabiego De
Chagny.
Z odtwórców głównych ról bez wątpienia najlepiej wypada
młodziutka Emmy Rossum grająca rolę Christine, która wnosi do swej postaci
niewinność i naiwność. Dobre opinie zebrała także Minnie Driver w roli włoskiej
divy Carlotty. Jej postać to mówiąca ze strasznym włoskim akcentem, krzykliwa i
nieznosząca krytyki śpiewaczka.
Kadr z filmu

Oglądając „Upiora w operze” należy pamiętać, że to musical w
pełnej krasie. Ponad 90% filmu to piosenki, zatem jeśli komuś ten rodzaj sztuki
nie odpowiada, musi się dobrze zastanowić przed obejrzeniem. Muzyka z „Upiora w
operze” to klasa sama w sobie. Już uwertura organowa spowoduje, iż podczas
seansu nie znajdzie się chyba nikt, u kogo nie pojawią się dreszcze. Mocne,
wyraziste wokale to oczywiście atut, dopełnienie obrazu na którym każda plamka
posiada swój własny ładunek emocjonalny. Zaletą są również libretta: „Jedna
miłość, tak jak życie jedno” te piękne słowa w filmie powtarzają się kilka
razy.
Wśród krytyków i niektórych widzów pojawiły się opinie, iż „Upiór
w operze” przepełniony jest kiczem. Surowe oceny dostały kostiumy, wnętrza,
uroda bohaterów, ich głosów oraz muzyka.
Zarzucano reżyserowi m.in. stworzenie kiczowatej scenerii we
wnętrzach opery. Łatwo jest krytykować, ale przygotować się do tego to też
sztuka. Zapewne niewielu krytyków widziało kiedykolwiek gmach Opery Paryskiej
vel Opery Garnier, powstałej w latach 1857-1874. Okazało się, iż w trakcie
budowy odkryto podziemne jezioro poniżej budynku. Z tego powodu konieczne
okazało się wybudowanie podziemnego zbiornika dla jego zabezpieczenia. Ta
historia właśnie zainspirowała Gastona Leroux do umieszczenia kryjówki „Upiora…”
w podziemiach teatru. Dodam tylko, iż wiek XIX w architekturze nie był zbyt
odkrywczym – całymi garściami czerpano zarówno z baroku, jak i z gotyku.
Kadr z filmu

Recenzentom nie przypadł do gustu także cmentarz paryski.
Zanim napisali takie opinie, powinni byli zwiedzić nekropolie paryskie,
chociażby Peré Lachaise czy Montparnasse, czyli cmentarze pełne drzew,
wymyślnych nagrobków i tajemnic, które przypominają bardziej parki pełne
pomników niż miejsca pochówku zmarłych.
Bez względu na to czy „Upiora w operze” oceniamy jako musical
Webbera czy film Schumachera, nie zasługuje on na krytykę. Zdjęcia Johna
Mathiesona tworzą klimat piękna i przepychu (dla niektórych to kicz), jednak
efekt uzyskany na ekranie był jak najbardziej zamierzony. Niektóre kadry przywołują
nawet na myśl XIX-wieczne malarstwo.
Niektórzy traktują „Upiora” Schumachera jako nieudany film
grozy. Chociaż ani przez moment nie jest to, ani nie miał być horror. Zatem
osoby, które oczekują kolejnej opowieści z dreszczykiem będą zawiedzione, gdyż
trafi im się tu kostiumowy romans, a w dodatku w formie musicalu.
Warto obejrzeć film „Upiór w operze”, gdyż od pierwszych
scen, gdy stara opera odżywa, widzimy na czym polega magia kina. Dzięki niej
można w ciągu kilku sekund zmienić i zaczarować cały świat. W dodatku dzieło to
ma w sobie „coś”, dzięki czemu możemy powiedzieć, iż jest dziełem sztuki. Ale
czym jest to „coś”? – o tym każdy musi przekonać się sam. Niniejszy film można
polecić zarówno zakochanym jak i tym, którzy miłości szukają.
Michał Sobkowiak